Mefisto...diabeĹ czy anioĹ?
Prawdziwy boom przeżyje nasza branża motoryzacyjna w przyszłym roku - pisze DZIENNIK. Nowe samochody wyraźnie stanieją, a Polacy, zamiast sprowadzać stare graty z Zachodu, zaczną szturmować autoryzowane salony. Wszystko za sprawą nowego i w miarę niskiego podatku samochodowego, który zastąpi wysoką akcyzę.
Wysokość akcyzy, którą dziś stosuje Ministerstwo Finansów skutecznie zniechęca klientów do kupowania nowych aut u dilerów. Wynosi ona nawet 13,6 proc. wartości nowego samochodu (wysokość akcyzy jest uzależniona od pojemności silnika). To dlatego Polacy masowo sprowadzają gruchoty z Zachodu. Nie stać ich na nowe auta, bo mamy taką, a nie inną politykę podatkową.
Ale to się niedługo zmieni. Minister finansów Zyta Gilowska wprowadzi na miejsce akcyzy nowy podatek samochodowy, który będzie uzależniony od kilku czynników, między innymi od normy czystości spalin. DZIENNIK dowiedział się, że podatek będzie trzeba opłacać co roku, ale za to nie będzie on wynosił więcej niż 200 zł.
Dzięki temu potanieć powinny przede wszystkim nowe samochody - te najtańsze o kilkaset złotych, a te najdroższe nawet o kilkadziesiąt tysięcy. Możliwe, że niektóre nowoczesne auta, np. hybrydowe, zostaną z podatku całkowicie zwolnione.
Ponadto, nowe przepisy najprawdopodobniej nie obejmą tych, którzy już mają zarejestrowane samochody. Roczny podatek płacili będą tylko ci, którzy po raz pierwszy zarejestrują auto już po oficjalnym wprowadzeniu przepisów. Kiedy to się stanie? Nie wiadomo. Ale decyzję ministerstwa i prace nad nowym podatkiem może znacznie przyspieszyć wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który już 18 stycznia może uznać pobieraną przez polski rząd akcyzę za niezgodną z prawem unijnym. Istnieje więc szansa, że nowy podatek zacznie obowiązywać w drugim kwartale przyszłego roku.
Branża motoryzacyjna czeka na niego jak na zbawienie. Według specjalistów sprzedaż nowych aut może dzięki temu wzrosnąć w ciągu roku o ok. 20 proc., podczas gdy import używanych skurczy się kilkakrotnie. To ważne, bo na polskim rynku motoryzacyjnym pojawiły się dysproporcje, jakich nie spotka się w żadnym innym europejskim kraju. Podczas gdy z salonów dilerskich od początku roku wyjechało zaledwie 217 tys. nowych aut (najmniej w historii polskiej motoryzacji), to z Zachodu przyjechało do nas aż 720 tys. aut używanych, z czego ponad 60 proc. jest starsza niż 10 lat i poważnie zagraża zarówno środowisku, jak i bezpieczeństwu na drogach. Do takiej sytuacji doprowadził brak właściwych rozwiązań podatkowych.
zrodlo
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl katkaras.opx.pl
Wysokość akcyzy, którą dziś stosuje Ministerstwo Finansów skutecznie zniechęca klientów do kupowania nowych aut u dilerów. Wynosi ona nawet 13,6 proc. wartości nowego samochodu (wysokość akcyzy jest uzależniona od pojemności silnika). To dlatego Polacy masowo sprowadzają gruchoty z Zachodu. Nie stać ich na nowe auta, bo mamy taką, a nie inną politykę podatkową.
Ale to się niedługo zmieni. Minister finansów Zyta Gilowska wprowadzi na miejsce akcyzy nowy podatek samochodowy, który będzie uzależniony od kilku czynników, między innymi od normy czystości spalin. DZIENNIK dowiedział się, że podatek będzie trzeba opłacać co roku, ale za to nie będzie on wynosił więcej niż 200 zł.
Dzięki temu potanieć powinny przede wszystkim nowe samochody - te najtańsze o kilkaset złotych, a te najdroższe nawet o kilkadziesiąt tysięcy. Możliwe, że niektóre nowoczesne auta, np. hybrydowe, zostaną z podatku całkowicie zwolnione.
Ponadto, nowe przepisy najprawdopodobniej nie obejmą tych, którzy już mają zarejestrowane samochody. Roczny podatek płacili będą tylko ci, którzy po raz pierwszy zarejestrują auto już po oficjalnym wprowadzeniu przepisów. Kiedy to się stanie? Nie wiadomo. Ale decyzję ministerstwa i prace nad nowym podatkiem może znacznie przyspieszyć wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który już 18 stycznia może uznać pobieraną przez polski rząd akcyzę za niezgodną z prawem unijnym. Istnieje więc szansa, że nowy podatek zacznie obowiązywać w drugim kwartale przyszłego roku.
Branża motoryzacyjna czeka na niego jak na zbawienie. Według specjalistów sprzedaż nowych aut może dzięki temu wzrosnąć w ciągu roku o ok. 20 proc., podczas gdy import używanych skurczy się kilkakrotnie. To ważne, bo na polskim rynku motoryzacyjnym pojawiły się dysproporcje, jakich nie spotka się w żadnym innym europejskim kraju. Podczas gdy z salonów dilerskich od początku roku wyjechało zaledwie 217 tys. nowych aut (najmniej w historii polskiej motoryzacji), to z Zachodu przyjechało do nas aż 720 tys. aut używanych, z czego ponad 60 proc. jest starsza niż 10 lat i poważnie zagraża zarówno środowisku, jak i bezpieczeństwu na drogach. Do takiej sytuacji doprowadził brak właściwych rozwiązań podatkowych.
zrodlo