ďťż

Mefisto...diabeł czy anioł?

Okres letni to prawdziwy wysyp ogródków piwnych. Powstają wszędzie, a mieszkańcy chętnie korzystają z nich w ciepłe dni. Jednak są i tacy, którym one przeszkadzają. Szczególnie wieczorami, gdy jedni chcą imprezować, a inni spać.

Na uciążliwość jednego z nich zaczęło narzekać kilkunastu mieszkańców ul. Wolności i Zjednoczenia. Przez dwa tygodnie odbieraliśmy telefony od zdenerwowanych ludzi. Sprawa swój finał znalazła w wydziale działalności gospodarczej chorzowskiego urzędu.

Otrzymaliśmy protest zbiorowy przeciwko barowi Wodnik mieszczącemu się przy ul. Wolności. Mieszkańcy narzekali na hałas i głośne zachowanie klientów. Według nich zakłócanie porządku było kilkakrotnie zgłaszane na Straży Miejskiej i policji - mówi Brygida Balcar, zastępca naczelnika wydziału działalności gospodarczej.

Urzędnicy poprosili stróżów prawa o sporządzenie notatek, w których byłyby wyszczególnione te interwencje. - Faktycznie zgłoszenia odbierano, ale nie były one potwierdzone. Kiedy policja przyjeżdżała na miejsce, nie działo się tam nic niestosownego - dodaje Balcar.

Bar Wodnik jest tzw. barem produkcyjnym - oprócz alkoholu można tam też zjeść. Właściciel posiada zezwolenie, według którego może prowadzić działalność do godziny 2.00 w nocy.

- Muzykę gramy do 22.00 i do tej godziny zazwyczaj klienci siedzą w ogródku. Potem prosimy ich o wejście do środka. Rozumiem ludzi, którzy mieszkają w centrum miasta i w sąsiedztwie knajpek, bo faktycznie muzyka może być dla niektórych uciążliwa. Ale jeśli nawet ją wyłączę, to usłyszą ją z innych ogródków. Taki urok ciepłych dni - mówi Maciej Chrzanowski, właściciel Wodnika.

Wydział działalności gospodarczej, po interwencji mieszkańców, nie tylko sprawdził raporty, ale i przeprowadził kontrolę nadzwyczajną. - Zajmujemy się wydawaniem koncesji i tak naprawdę możemy reagować tylko w wypadkach, jeśli w grę wchodzi zakłócanie spokoju związane z piciem alkoholu. Wodnik alkohol sprzedaje i pod tym kątem został sprawdzony - tłumaczy Balcar. W nocy z 4 na 5 sierpnia Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w towarzystwie policjantów i strażników skontrolowała 15 miejsc w mieście.

- O godzinie 2.20 w barze Wodnik przebywały cztery osoby, mimo że może działać tylko do 2.00. Właściciel otrzyma od nas pierwsze ostrzeżenie - mówi zastępca naczelnika.

W ciągu pół roku bez konsekwencji może dostać dwa takie ostrzeżenia. Potem wydział wszczyna kroki zmierzające do odebrania koncesji na sprzedaż alkoholu.

O kontroli wiem i muszę się podporządkować. Kiedyś, jak ktoś kupił sobie herbatę o 1.50, to mógł spokojnie ją sobie wypić. Teraz jestem zmuszony wypraszać ludzi. Zimą było tak, że nawet bezdomni znajdowali tu ciepły kąt. Ale te czasy odeszły. Jestem pod obserwacją i na utratę koncesji nie mogę sobie pozwolić. Dziwi mnie tylko, że skargi dotknęły tylko mnie. Ja nawet w sobotę tu imprez nie urządzam - dodaje Chrzanowski.

Właściciel "Wodnika" zobowiązał się do przestrzegania godzin zamknięcia. Zatrudni też stróża, który będzie pilnował, aby po godzinie 22.00 na ogródku nie przebywali klienci. Może dzięki tym krokom mieszkańcom będzie się spało lepiej.

Angelika Niaka - Dziennik Zachodni
źródło
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katkaras.opx.pl