ďťż

Mefisto...diabeł czy anioł?

Będą uczyć szkoły, jak zdobywać żywność

Osiemdziesiąt tysięcy śląskich uczniów zaczyna lekcje bez śniadania.

Śląski Bank Żywności proponuje szkołom stworzenie koalicji ludzi dobrej woli, którzy wspólnie będą dbali o to, żeby nie zabrakło jedzenia w szkolnych stołówkach.

W chorzowskiej podstawówce nr 17 dożywianych jest 370 z 800 uczniów. Dyrektor Stanisław Gmyrek dwoi się i troi, żeby kucharki mogły ugotować każdego dnia więcej zupy. Czasami uda się wygospodarować dodatkowe porcje ziemniaków z sosem. Wtedy na darmowy obiad można zaprosić więcej uczniów.
- Staramy się, żeby codziennie zostało nam ok. 30-50 porcji zupy.
Nauczycielki informują wtedy uczniów, że jeśli ktoś jest głodny, powinien szybko zejść do stołówki - opowiada.
Sytuacja wśród uczniów jest niewesoła. Dyrektor zauważył, że każdego roku przybywa niedożywionych dzieci. - Cieszę się, kiedy hurtownik obniża cenę za towar. Jeden z nich jest absolwentem mojej szkoły i również stara się nam pomóc - dodaje Gmyrek.

Niedożywione dzieci są w każdej szkole.
W Szkole Podstawowej nr 1 w Katowicach nauczyciele kilka razy przyprowadzali do sekretariatu osłabionego ucznia uskarżającego się dodatkowo na ból brzucha. - Prowadzimy go wtedy na stołówkę i dajemy kanapkę lub coś ciepłego do zjedzenia - mówi Barbara Gattnar, dyrektorka szkoły. Obiady w tej szkole wykupiło tylko 20 uczniów, pozostałym posiłki funduje opieka społeczna.

Nauczyciele twierdzą, że zimą jest najgorzej. Na Żywiecczyźnie, w niewielkiej szkole w Wieprzu zbierają pieniądze na cukier i herbatę.
- Przed lekcjami uczniowie muszą się rozgrzać, bo niektórzy mają daleko do szkoły. Musimy też zapewnić więcej posiłków - mówi Małgorzata Ryżka, dyrektorka z Wieprza.

Szkoły różnie sobie radzą ze zdobywaniem jedzenia.
Dlatego Śląski Bank Żywności będzie uczyć chętne placówki, jak zdobywać produkty na szkolne posiłki.
Na podstawie dotychczasowych zgłoszeń, w ŚBŻ wyliczono, że pomocy potrzebuje prawie 80 tys. uczniów, którzy przychodzą na lekcje bez żadnego posiłku. Nie wystarczy więc obiad serwowany w południe.
- Dzieci z najbiedniejszych rodzin muszą zjeść przed lekcjami śniadanie - tłumaczy Jan Szczęśniewski, prezes ŚBŻ. - Na taki posiłek nie ma pieniędzy, dlatego szkoła musi zgromadzić wokół siebie ludzi dobrej woli. Nauczycieli, rodziców, właścicieli sklepów.
Z rozmów z dyrektorami wynika, że takich osób nie brakuje.
Trzeba jednak wszystko zorganizować tak, żeby posiłek nie był od przypadku do przypadku, tylko codziennie. Można więc z każdym zawrzeć umowę. Jeden na przykład zadeklaruje, że miesięcznie będzie wpłacał na szkolne posiłki 50 zł, inny, że przyniesie 10 słoików dżemu, kolejny pomoże kroić bułki na śniadanie.

Nadzór nad szkołami będzie pełnił ŚBŻ, który dodatkowo przekaże im 60 ton produktów z Europejskiego Programu Pomocy Żywnościowej dla Najbardziej Potrzebujących PEAD. Będą to: mąka, kasza, cukier, ryż, makaron, sery twarde i do smarowania.

Kolejnym etapem będzie szkolenie, które odbędzie się 6 listopada w Domu Kultury Ruda Śląska Bielszowice.
Dyrektorzy szkół dowiedzą się, jak zdobywać żywność (na przykład poprzez organizację zbiórek w dużych sklepach).
Załatwienie pozwoleń nie jest proste, bo centrale tych sklepów znajdują się poza województwem śląskim.
Bank będzie w tym pośredniczył w ramach programu "Akademia Podziel się Posiłkiem".

- Skontaktował się kiedyś z nami właściciel restauracji, który chciał ufundować obiady dla trójki dzieci w swojej restauracji. Nic z tego nie wyszło, bo rodzice tych uczniów próbowali wynieść obiady w słoikach. Dlatego podoba mi się ten pomysł, bo wtedy będziemy mogli żywić wszystkie dzieci w szkole - mówi dyrektor chorzowskiej podstawówki.

z Gazety Wyborczej
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katkaras.opx.pl