Mefisto...diabeł czy anioł?

Monografia okretu wojennego - ORP Grom

Jest 28 maja 2000 roku. Morskie fale wokó³ fiordu Rombakken w pobli¿u Narwiku pruje norweska jednostka „Styrbjorn”. Na jej pok³adzie znajduje siê czê¶æ delegacji polskiej przyby³ej przed kilkoma godzinami z Warszawy. Dzisiaj obchodzona jest tu 60 rocznica bitwy, któr± w maju 1940r. stoczy³y z Niemcami si³y powietrzne i marynarki wojennej wojsk angielskich, francuskich, norweskich i polskich. Na „Styrbjornie” rozpoczyna siê uroczysto¶æ maj±ca oddaæ ho³d pamiêci 59 polskich marynarzy, którzy 4 maja 1940r. zginêli na pok³adzie zatopionego w pobli¿u fiordu, przez samoloty niemieckie, niszczyciela ORP „Grom”. Przy honorach wojskowych i modlitwie do wody, wrzucony zostaje okaza³y wieniec. Podobny zostanie za kilka godzin z³o¿ony przy pomniku upamiêtniaj±cym ¶mieræ bohaterskiej za³ogi (na placu nosz±cym imiê okrêtu), w mie¶cie, w bitwie o które, „Grom” dokona³ swojego krótkiego ¿ywota.

„John Samuel White” w Cowes

Pierwszy przetarg na budowê dwu niszczycieli dla Polskiej Marynarki Wojennej (na podstawie warunków opracowanych przez Kierownictwo Marynarki Wojennej) zosta³ og³oszony w pa¼dzierniku 1933r dla stoczni francuskich. Nie zosta³ on jednak przyjêty z powodów finansowych a tak¿e ze wzglêdu na nie najlepsze do¶wiadczenia przy budowie niszczycieli i okrêtów podwodnych w stoczniach francuskich( we Francji wybudowano dwa kontrtorpedowce typu „Wicher”, które po oddaniu do s³u¿by by³y ju¿ technicznie przestarza³e). W maju 1934r ponowiono przetarg - tym razem dla stoczni szwedzkich. Równie¿ nie uda³o siê go sfinalizowaæ i dopiero oferta brytyjskiej stoczni „John Thornycroft” z Sauthampton uzyska³a aprobatê Komisji KMW. Jednak¿e wzglêdy finansowe zdecydowa³y o przyjêciu oferty drugiej stoczni - „John Samuel White” z Cowes, która po uzupe³nieniu uwag KMW w projektach otrzyma³a zlecenie na budowê dwóch niszczycieli. Dokumenty finalizuj±ce przedsiêwziêcie podpisano 29 marca 1935r. Za¶ budowa pierwszego z nich rozpoczê³a siê tu¿ po tradycyjnym wbiciu przez ambasadora RP w Londynie (Edwarda Raczyñskiego w dniu 17 kwietnia 1935r) pierwszego nitu i przebiega³a planowo w zgodzie z za³o¿eniami. Z dniem 5 maja 1936r okrêtom o numerach stoczniowych 1800 i 1801, na wniosek KMW, minister spraw wojskowych nada³ nazwy, odpowiednio: „Grom” i „B³yskawica”. Za¶ 20 lipca (wed³ug R. Mielczarka – 27 lipca) 1936r o godz. 13.10 zwodowano pierwszy z nich (matk± chrzestn± kontrtorpedowca zosta³a ¿ona polskiego konsula generalnego – Wanda Poznañska) a sam moment wodowania opisa³ jeden z korespondentów polskich:
„Pêk³a z hukiem, na dobr± wró¿bê, tradycyjna butelka szampana, rozbijaj±c siê o stromy dziób okrêtu. Rozleg³y siê d¼wiêki hymnu polskiego, granego przez orkiestrê pu³ku Hampshire. I powoli, a majestatycznie wielki, przybrany banderami narodowymi kad³ub zacz±³ zsuwaæ siê do wody, przy akompaniamencie barw.”
Nied³ugo po tym uroczystym wydarzeniu przybyli do Anglii pierwsi cz³onkowie za³ogi „Groma” – czterej oficerowie i o¶miu podoficerów, którzy mieli, po zapoznaniu siê z okrêtem, szkoliæ nap³ywaj±c± za³ogê (kolejnych 15-stu podoficerów przyby³o na pok³adzie „Wilii” dnia 8 grudnia).

„Baczno¶æ, banderê podnie¶æ”

Zanim jednak mog³a pa¶æ powy¿sza komenda nale¿a³o przeprowadziæ szereg prób maj±cych za¶wiadczyæ o w³a¶ciwym wykonaniu i gotowo¶ci „Groma” do czynnej s³u¿by. W tym w³a¶nie celu szef KMW (kontradm. Jerzy ¦wirski) powo³a³ w dniu 29 stycznia Komisjê Odbiorcz±; która rozpoczê³a swoj± dzia³alno¶æ ju¿ z dniem 2 lutego przeprowadzaj±c pierwsze próby w porcie i dwa próbne wyj¶cia – 10 i 15 tego¿ miesi±ca. Do dnia 7 maja, kiedy to odby³ siê oficjalny (zaakceptowany bez zastrze¿eñ przez Komisjê) rejs próbny na pe³nym morzu przeprowadzano nastêpuj±ce próby: rejs z Cowes do Plymouth (1 marca), próby zu¿ycia paliwa i cyrkulacji okrêtu, próby szybko¶ci, stateczno¶ci, biegów, funkcjonowania maszyn oraz próby uzbrojenia (artylerii, wyrzutni bomb g³êbinowych i min, wyrzutni torped). Nie licz±c drobnych usterek konstrukcyjnych nie zauwa¿ono wiêkszych niedopatrzeñ, a wrêcz przeciwnie, stocznia zmniejszy³a zu¿ycie paliwa i zgodnie z umow±, wyp³acono jej dodatkowo nagrodê – w sumie jakie¶ 1300 funtów szterlingów. Zapad³a wiêc decyzja o przyjêciu okrêtu (z niewielkimi zastrze¿eniami – niedoci±gniêcia mia³y byæ usuniête w stoczniach polskich na koszt wykonawcy) a datê przekazania wyznaczono na dzieñ 11 maja 1937r. Tego dnia zaokrêtowano pozosta³± czê¶æ za³ogi i przyst±piono do uroczysto¶ci przejêcia okrêtu, któr± tak opisuje naoczny ¶wiadek – chor. Mar. Józef Wojtkowiak:
„Na komendê: >Baczno¶æ, banderê podnie¶æ<, dwóch sygnalistów wolno i miarowo podnios³o banderê do szczytu drzewca rufowego. Za³oga w skupieniu i z rado¶ci± bij±cym sercem, wpatrywa³a siê w drogi jej symbol narodu (...) Dowódca okrêtu (...) zwraca siê do za³ogi: >Og³aszam uroczy¶cie, ¿e z chwil± podniesienia bandery, ORP „Grom” przechodzi na w³asno¶æ Rzeczypospolitej, stanowi±c Jej niepodzieln± ca³o¶æ. Od tej chwili na pok³adzie okrêtu obowi±zuj± prawa i przepisy Rzeczypospolitej Polskiej. Spocznij<”.
Po uroczystej przemowie, punktualnie o godz. 20.00, nast±pi³o odkotwiczenie statku, który udawa³ siê w, trwaj±c± 5 dni drogê (z postojem w Goteborgu celem uzupe³nienia amunicji), do swojej ojczyzny.*
*Pragnê zaznaczy w tym miejscu, ¿e autorzy dostêpnych mi ¼róde³ (niewielu, co jest przera¿aj±ce je¶li wzi±æ pod uwagê, ¿e mo¿e powtarzaæ siê to w innych pozycjach) kultywuj±, niestety regule „gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania” gdy¿ daty wielu wydarzeñ s± bardzo rozbie¿ne (dla przyk³adu – Edmund Kosiarz („Flota Bia³ego Or³a”) podaje, ¿e „Grom” przyby³ do Gdyni 11 maja 1937r. tymczasem J. Pertek podaje datê 16 maja, pan J. Piwowoñski (Pertek zreszt± te¿) utrzymuje natomiast na str. 242 „Floty spod Bia³o-Czerwonej”, i¿ „Wrak („Gromu”) po wojnie pociêty (zosta³) przez Norwegów na z³om”). Rozumiem, ¿e s± to tylko ludzie i maj± prawo pope³niaæ b³êdy, ale po o¶miu, ci±gle weryfikowanych, stronach tej pracy zaczyna mnie to odrobinê irytowaæ, chocia¿ s± to jedynie szczegó³y – Taka ma³a osobista dygresja.

Pod Bia³o-Czerwon± Bander±

„Serdecznie winszujemy przybycia do Ojczyzny” – W ten sposób (za pomoc± wci±gniêtego na flaglinkê sygna³u) ORP „Grom” zosta³ powitany na wysoko¶ci Jastarni przez „Podhalanina” – stary, polski torpedowiec; i wraz z nim, po uprzednim oddaniu powitalnego salutu (11 strza³ów armatnich na Zatoce Gdañskiej) dowódcy Floty, wszed³ do basenu nr 10 w Gdyni. Witany by³ tam przez licznie zebran± publiczno¶æ, orkiestrê i rodziny marynarzy.
Swoj± krótk± s³u¿bê ORP „Grom” rozpocz±³ od uzupe³niania niekompletnego wyposa¿enia (zainstalowano przyrz±dy centralnego kierowania ogniem artylerii i aparatami torpedowymi, fumatory i inne) i usuwania technicznych usterek (naprawa aparatów torpedowych, wmontowanie przegród do kolektorów w kot³ach, zlikwidowanie przecieków itp.) z przerwami na kurtuazyjne, trzydniowe wizyty w Tallinie, Rydze (odpowiednio: 20 i 24 sierpnia 1937r) i Kopenhadze (22-24 sierpnia 1938r). Nale¿a³o te¿ przeszkoliæ za³ogê i odbyæ stosowne æwiczenia na morzu („Grom” by³ w zasadzie jednostk± prototypow±). Podczas jednego z takich æwiczebnych rejsów (manewry desantowe wraz z „B³yskawic±) w Zatoce Gdañskiej „Grom” uleg³ powa¿nemu uszkodzeniu. Sta³o siê to 28 lutego 1939r na wysoko¶ci Babiego Do³u – przez niedopatrzenie ze strony oficerów wachtowych okrêt wszed³ na mieliznê w skutek czego uszkodzone zosta³y os³ony obu wa³ów (lewy uleg³ wykrzywieniu) i ¶ruby. Konsekwencje tego wypadku poniós³ kapitan okrêtu – kmdr Podjazd-Morgenstern (usuniêto go ze stanowiska i obarczono d³ugiem w wysoko¶ci 78 tys. z³.) Pech nie opu¶ci³ „Groma” – w tydzieñ pó¼niej (7 marca) okrêt zderzy³ siê z holownikiem „Kaper”. Tym razem jednak oby³o siê bez powa¿niejszych uszkodzeñ, wgnieceniu uleg³a jedynie blacha poszycia (wgniecenie mia³o rozmiary oko³o 90 na 40 cm). Remont, pomimo napiêtej sytuacji politycznej, uda³o siê przeprowadziæ w stoczni gdyñskiej – nie wyprostowano tylko wa³u napêdowego co powodowa³o niewielkie zmniejszenie prêdko¶ci (zauwa¿one w czasie przej¶cia do Anglii przez oficera nawigacyjnego „B³yskawicy”).
Dowództwo po kmdr Podjazd-Morgensternie obj±³ kmdr por. Stanis³aw Hrynkiewiecki, jednak ze wzglêdu na z³y stan zdrowia, zrezygnowa³ z pe³nionej funkcji z dniem 20 czerwca 1939(znajdowa³ siê jednak na „Gromie” w czasie kampanii norweskiej jako dowódca dywizjonu). Na jego stanowisko powo³any zosta³ kmdr ppor. Aleksander Hulewicz.
Ostatnim mi³ym akcentem, w tym okresie, by³o dla „Groma” uczestnictwo w ¦wiêcie Morza (trzecim, w którym niszczyciel bra³ udzia³) i zwi±zane z tym uroczysto¶ci. Przez kolejne miesi±ce „Grom” odbywa³ s³u¿bê patrolow± na trasie Gdañsk – Rozewie – Królewiec. Atmosfera polityczna stawa³a siê coraz bardziej napiêta i coraz czê¶ciej dochodzi³o do drobnych incydentów na wodach polskich – polski okrêt budzi³ jednak w¶ród niemieckich intruzów nale¿yt± obawê bowiem w okresie przedwojennym „Grom” i bli¼niacza „B³yskawica” by³y w swojej klasie najwiêkszymi i jednocze¶nie najsilniejszymi jednostkami na Ba³tyku. ¦wiadcz± o tym chocia¿by s³owa znanego (podobno) eksperta w sprawach morskich A.C. Hardy’ego: „(...) w 1937 roku okrêt wojenny, posiadaj±cy jeden komin, a mog±cy rozwin±æ moc 54.000 s.h.p i szybko¶æ 40 wêz³ów, by³ stosunkowo rzadkim zjawiskiem(w pozytywnym tego s³owa znaczeniu – przyp. aut.) (...)” a tak¿e okre¶li³ je jako „(...)okrêty, które w swoim czasie konstrukcyjnie znacznie wyprzedza³y okrêty tej samej klasy”
Zakupione dla Polski za sumê blisko 24 milionów z³ (¼ród³a nie s± zgodne co do tej sumy rozci±gaj±c j± od 22 milionów do 28 milionów), okrêty wyposa¿ono w nowoczesn± broñ. Uzbrojenie ka¿dego statku stanowi³o 7 dzia³ kal. 120 mm, 4 dzia³a kal. 40 mm, 8 najciê¿szych karabinów maszynowych (kal. 13,2 mm), 2 rufowe wyrzutnie bomb g³êbinowych, 2 miotacze, 6 wyrzutni torped kal. 533 mm a tak¿e tory i wyrzutnie dla 60 min. Wyporno¶æ okrêtów wynosi³a po 2144 ton a maksymalny zasiêg ich p³ywania przy prêdko¶ci 15 wêz³ów wynosi³ 3500 mil (maksymalna osi±galna prêdko¶æ wynosi³a 39 wêz³ów – wed³ug innego ¼ród³a 42 wêz³y). W stanie pokojowym za³oga jednego okrêtu liczy³a 192 ludzi, niestety ani za³ogom statków ani nikomu innemu nie dane by³o cieszyæ siê zbyt d³ugo pokojem. 1 wrze¶nia 1939 roku wybuch³a II Wojna ¦wiatowa i jednostki floty PMW stanê³y do walki przeciw agresorom. Jednak¿e w¶ród walcz±cych nie by³o „Groma”, nie by³o te¿ „Burzy” i „B³yskawicy” – wszystkie trzy realizowa³y ustalony przez dowództwo KMW (i uzgodniony z przedstawicielem admiralicji brytyjskiej kmdr. Whortonem) plan ucieczki.

„Wykonaæ Pekin”

„By³ to niezapomniany widok (...) Z pomostu „Jaskó³ki”, która znajdowa³a siê wówczas na po³owie drogi z Helu do Gdyni, zauwa¿yli¶my szare sylwetki naszych niszczycieli (...) Gdy¶my siê mijali, okrêty sz³y ju¿ znaczn± szybko¶ci± i widaæ by³o, ¿e wszystkie kot³y s± pod par± (...) Sierpniowe s³oñce wydobywa³o jaskrawe czapki zgromadzonych na pomostach oficerów. Jakkolwiek nie wiedzieli¶my, dok±d niszczyciele id±, nie ulega³o w±tpliwo¶ci, ¿e rozwijaj± one pe³n± moc, co w czasie pokojowym nie zdarza³o siê zbyt czêsto. Uderza³ brak „Wichra” (jako jedyny spo¶ród polskich niszczycieli mia³ pozostaæ do dyspozycji dowódcy obrony wybrze¿a) oraz fakt, ¿e o jakiejkolwiek podró¿y dywizjonu niszczycieli nic siê przedtem we flocie nie mówi³o. Dlatego czuli¶my pod¶wiadomie, ¿e z tymi okrêtami ¿egnamy siê na d³ugo.”
W ten sposób kpt. mar. Tadeusz Borysiewicz – dowódca „Jaskó³ki” opisa³ po latach spotkanie z dywizjonem trzech niszczycieli, (w¶ród których by³ „Grom”), wykonuj±cym plan „Pekin”. Za³o¿eniem planu by³o ocalenie najwarto¶ciowszych i najnowocze¶niejszych (chocia¿ nie nazwa³abym „Burzy’ najnowocze¶niejsz±), okrêtów przez odes³anie ich do Wielkiej Brytanii. Wykonanie go oznacza³o znaczne os³abienie obronno¶ci Polski ale stwarza³o za³ogom okrêtów szansê prowadzenia dalszej walki z nieprzyjacielsk± flot± – przy wybrze¿ach polskich najprawdopodobniej czeka³aby je zag³ada.
Rozkaz podniesienia kotwic pad³ o godz. 14.15 i ju¿ w chwilê potem „B³yskawica” pod dowództwem kmdr por. W³odzimierza Kodrêbskiego, „Grom” dowodzony przez kmdr por. Aleksandra Hulewicza i „Burza” pod dowództwem kmdr ppor. Stanis³awa Nahorskiego obra³y kurs na Hel (w szyku torowym) z prêdko¶ci± 23 wêz³ów. Dywizjon niszczycieli opuszcza³ wody zatoki ukryty w k³êbach dymu z kominów i dziêki temu niezauwa¿ony przez jednostki niemieckie.
„Reakcja za³ogi by³a niewyra¼na – pisa³ kmdr por. W. Kodrêbski – o ile cieszono siê, ¿e nareszcie otrzymali¶my jakie¶ wyra¼ne zadanie (...), to jednak wszyscy odczuwali pewien niesmak i jakby winê, ¿e opuszczamy Polskie Morze w³a¶nie wtedy, kiedy nasza obecno¶æ mo¿e tam byæ najwiêcej potrzebna”.
Wieczorem 30 sierpnia dywizjon min±³ Borholm a rankiem 31 sierpnia, min±wszy cie¶ninê Sund, znalaz³ siê na wodach Kattegatu. W nocy z 30 na 31 sierpnia, dwadzie¶cia minut po pó³nocy, polskie niszczyciele natknê³y siê na czê¶ciowo zaciemnione okrêty (niedaleko latarniowca „Falsterborev”) – jak siê okaza³o po wielu latach - niemieckie. Nie pad³y jednak prowokacyjne strza³y i oba zespo³y minê³y siê bacznie „patrz±c sobie na rêce”. Tu¿ po po³udniu 31 sierpnia dywizjon polski min±³ przyl±dek Skagen i wszed³ w cie¶ninê Skagerrak. Na jej wodach dosz³o do kolejnego spotkania z wrogimi si³ami, tym razem pod postaci± dwóch niemieckich wodnosamolotów typu „Dornier”. Maszyny trzyma³y siê od dyonu w odleg³o¶ci 6000-8000m, po kilku godzinach zast±piono je now± par± a w nocy nadzór pe³ni³ ju¿ tylko jeden samolot. Dziêki manewrom, polskiemu zespo³owi uda³o siê zgubiæ natrêta. Tej samej nocy dywizjon dostrzeg³ równie¿ „U 19” wys³any przez dowództwo niemieckie na trasê przej¶cia niszczycieli ze Skagerraku do Firth of Forth. Konflikt jednak jeszcze nie wybuch³ i nie oddano strza³ów. O agresji na Polskê za³ogi okrêtów dowiedzia³y siê o godz. 7.00 1 wrze¶nia. W sze¶æ godzin pó¼niej witane by³y przez angielskie kontrtorpedowce. Spotkanie to opisuje w nastêpuj±cych s³owach kapitan „B³yskawicy”:
„Kilka minut przed godz. 13, dok³adnie na 30 milach morskich na wschód od wyspy May Island, le¿±cej u wej¶cia do Firth of Forth, wy³oni³y siê z mg³y sylwetki dwóch starych kontrtorpedowców angielskich: HMS „Wanderer” i „Wallace”. Zatrzymali¶my maszyny i dowódca dywizjonu pojecha³ ³odzi± na „Wallace”, by przywitaæ siê i rozpatrzyæ w sytuacji. Wróci³ niebawem w towarzystwie oficera ³±cznikowego i dwu marynarzy, sygnalisty i radiotelegrafisty. Krótkie powitanie (...) i ruszyli¶my. Prowadzi³ „Wallace”, my za nim w szyku torowym(...)Dopiero krótko przed godzin± 17.30 rozja¶ni³o siê trochê, zarysowa³y siê kontury Edynburga i zarzucili¶my kotwicê na redzie pod Leith.”
Plan „Pekin” zosta³ wykonany – „Grom”, „Burza” i „B³yskawica” by³y bezpieczne u wybrze¿y Anglii.

Pocz±tki s³u¿by u boku Royal Navy

Po wypowiedzeniu przez Angliê i Francjê wojny Niemcom hitlerowskim 3 wrze¶nia 1939r, polskie okrêty otrzyma³y rozkaz przej¶cia z redy Morgartera, gdzie aktualnie by³y zakotwiczone, do bazy w Rosyth. Uzupe³niono tam zaopatrzenie i przyst±piono z dniem 6 wrze¶nia do wykonywania, otrzymanego dzieñ wcze¶niej, pierwszego bojowego zadania dywizjonu. Mia³o nim byæ przej¶cie do Plymouth drog± wokó³ szkockich i angielskich wybrze¿y. Dnia nastêpnego, oko³o godz. 15.00 w cie¶ninie Little Minch „B³yskawica” zauwa¿y³a zanurzaj±cego siê U-boota (wed³ug J. Perteka odkrycia tego dokona³a „Burza”) i przyst±pi³a do ataku karabinami maszynowymi. Nadp³ywaj±cy „Grom” zrzuci³ na nieprzyjacielsk± ³ód¼ 11 bomb g³êbinowych a kolejn± ich seriê pos³a³a w tym samym miejscu „Burza”. Po wyp³ywaj±cych na powierzchnie plamach ropy mo¿na by³o s±dziæ, ¿e okrêt zosta³ zatopiony (niestety nie by³o tak w rzeczywisto¶ci) wiêc polski zespó³ uda³ siê w glorii sukcesu, w dalsz± podró¿. 8 wrze¶nia, ca³a uwaga zespo³u skupi³a siê na próbie wytropienia zaobserwowanego przez samolot U-boota. Poszukiwania prowadzono do zapadniêcia mroku – niestety bezskutecznie. W koñcu, po zmianie przez niszczyciele brytyjskie, dywizjon uda³ siê w dalsz± drogê, by nastêpnego dnia wieczorem zacumowaæ bezpiecznie w Plymouth (rozbie¿no¶ci w relacjach odno¶nie przytoczonych powy¿ej sytuacji s± tak du¿e, ¿e opisanie ich zajê³oby ca³y nastêpny akapit – nale¿y przyj±æ, ¿e jest to jedna z prawdopodobniejszych wersji – (weryfikacja w oparciu o trzy, ró¿ne, ¼ród³a) - aczkolwiek nie jestem marynistk±).
W dwa dni po przegl±dzie maj±cym miejsce 11 wrze¶nia, polski dywizjon zosta³ rozdzielony. „Burza” zosta³a odes³ana do doku remontowego, „B³yskawica” wzmocni³a zespó³ okrêtów w Liverpoolu natomiast „Grom” pozosta³ w dotychczasowej bazie. Od tej pory mia³ wraz z brytyjskimi niszczycielami ochraniaæ w konwoju statki zaopatrzeniowe na kanale La Manche. W s³u¿bie tej odby³ trzy rejsy – w tym jeden wyj±tkowo feralny. Pierwszy taki rejs mia³ miejsce w dniach 15 – 19 wrze¶nia. W czasie niego, polska za³oga a¿ dwa razy natknê³a siê na wrogie jednostki. Pierwsze spotkanie mia³o miejsce na wysoko¶ci redy Foreland – okrêty obserwowa³y atak na U-boota jednego z patrolowców brytyjskich. Kolejne nast±pi³o ju¿ w czasie konwojowania czternastu statków handlowych dnia nastêpnego. £ód¼ podwodna zosta³a sp³oszona przez jednego z „towarzyszy” „Groma”. W czasie eskortowania okrêt zmuszony by³ zawróciæ do Plymouth w celu uzupe³nienia braku paliwa – nie by³ przystosowany do rejsów na tak du¿ym akwenie. Po rozproszeniu konwoju (zakoñczeniu zadania) zosta³ wezwany do pomocy zaatakowanemu kutrowi, nie móg³ jej jednak udzieliæ z powodu kolejnego braku ropy. W dniach 21 – 25 wrze¶nia mia³ miejsce kolejny rejs eskortowy „Groma” na tej trasie, a ostatni przypad³ na dni 28 –29 tego¿ miesi±ca. Okaza³ siê wyj±tkowo pechowy dla jednego z marynarzy ORP „Grom”. 28 wrze¶nia okrêt opu¶ci³ port w Plymouth i wraz z ochranianym przez niego i dwa brytyjskie okrêty („Janus” i „Jackal”) konwojem czterech statków pasa¿erskich uda³ siê do Southampton. W drodze powrotnej (ju¿ 29 wrze¶nia) dosta³ siê nieszczê¶liwie w sam ¶rodek sztormu. Nieprzystosowany do ¿eglugi oceanicznej, okrêt raz po raz ulega³ ¿ywio³owi a przechy³y na nim siêga³y 50 stopni. Oko³o godz. 10.30 potê¿na fala wdar³a siê na pok³ad i porwa³a z sob± bosmanmata W³adys³awa Szczur-Kalinowskiego. Mimo zarz±dzonych natychmiast poszukiwañ nie uda³o siê go odnale¼æ – by³a to pierwsza ¶miertelna ofiara w dywizjonie polskich niszczycieli.
Po tym zdarzeniu podjêto decyzjê o skierowaniu „Groma” i „B³yskawicy” do doków w celu „odci±¿enia” a co za tym idzie poprawienia ich stateczno¶ci. Propozycja angielskich konstruktorów by zdj±æ dzia³o dziobowe oraz jedn± z wyrzutni torpedowych i maszt z reflektorem spotka³a siê z wyj±tkow± nieprzychylno¶ci± za³ogi „Groma” (obni¿y³oby to warto¶æ bojow± okrêtu). Zamiast uzbrojenia wymontowano wiêc efektowny i zarazem ciê¿ki ko³pak komina, górny pomost z reflektorem, nadbudówkê tylnego pomostu nawigacyjnego, lufy zapasowe, kutry motorowe, ³odzie dziesiêciowios³owe a nawet wannê z ³azienki dowódcy (razem oko³o 56 ton)
Oba okrêty powróci³y do s³u¿by 22 pa¼dziernika i skierowane zosta³y do patrolowania wód przybrze¿nych Irlandii. Do³±czy³a do nich równie¿ „Burza” i w trójkê sprawdza³y pog³oski o pojawieniu siê U-boota. Przez kolejne dni niezmordowanie acz nieskutecznie przeszukiwa³y rejon. Spotkanie z wrogiem nast±pi³o dopiero w drodze powrotnej do Plymouth w dniu 28 pa¼dziernika. Okrêty, po wstêpnym ataku, przekaza³y pa³eczkê patrolowcowi P36 i podjê³y przerwan± podró¿. Ju¿ nastêpnego dnia otrzyma³y rozkaz przeniesienia siê do Harwich i po dwudniowym postoju w tym porcie, wzmocnione o niszczyciel „Keith” wyp³ynê³y na pierwszy patrol. W Harwich dywizjon polskich niszczycieli wcielony zosta³ do pierwszej flotylli pod dowództwem kmdra G. Creasy’eja. Zdarzenia te tak komentuje cz³onek za³ogi Zdzis³aw Dutkiewicz:
„Harwich to wstrêtna dziura! Da³a siê we znaki naszemu dywizjonowi! Tu go wcielono do flotylli niszczycieli, albo z angielska mówi±c destrojerów, w ogólnej liczbie o¶miu jednostek, z zadaniem oczyszczania szlaków z nieprzyjacielskich okrêtów podwodnych i p³ywaj±cych min. S³u¿ba pod psem, nu¿±ca i niebezpieczna, rzadko urozmaicona rzucaniem bomb lub strzelaniem do min. Do bazy wstêpowano tylko po nabranie paliwa, by zaraz znów wyj¶æ w morze”
O tym, ¿e jest to s³u¿ba wyj±tkowo niebezpieczna nasze okrêty przekona³y siê do¶æ szybko. W czasie jednego z rutynowych patroli 6 – 7 listopada w odleg³o¶ci 70-ciu mil na wschód od Lowestoft „Grom” i „B³yskawica” zosta³y zaatakowane torpedami przez jeden z dwóch, nierozpoznanych na pocz±tku, nieprzyjacielskich wodnosamolotów. Tragedii uda³o siê unikn±æ w ostatniej chwili przez zmianê szyku. 8 listopada „bli¼niaki” eskortowa³y aliancki konwój, w czasie wykonywania tego zadania dosz³o do uszkodzenia ¶rub „B³yskawicy” i zosta³a ona odes³ana do doku w Chatam, gdzie wymieniono niesprawne elementy (w tym czasie „Grom” wzi±³ udzia³ w kolejnej eskorcie) „B³yskawica” wróci³a do s³u¿by 13 listopada i wraz z „Gromem” uczestniczy³a w os³onie konwoju do Dover w czasie którego natkniêto siê na niemieck± ³ód¼ podwodn±, któr± zaj±³ siê przelatuj±cy samolot brytyjski. Prawdziwe pechowy okaza³ siê dzieñ 21 listopada, kiedy to p³yn±cy tu¿ za „Gromem” angielski niszczyciel „Gipsy” wpad³ na minê magnetyczn± i zaton±³ (zginê³o 40-stu cz³onków za³ogi). Sta³o siê to w czasie wychodzenia okrêtów na patrol (o godz. 21.20) na teoretycznie bezpiecznych wodach. Przez nastêpne tygodnie polskie okrêty (razem lub osobno – oficjalne rozwi±zanie zespo³u taktycznego polskich niszczycieli nast±pi³o dopiero 17 grudnia) niestrudzenie patrolowa³y i eskortowa³y alianckie jednostki. Odmianê w monotonnym planie zajêæ stanowi³a nocna s³u¿ba przy ochranianiu „Keitha”, który usuwa³ miny i przeczesywa³ okolicê w poszukiwaniu nieprzyjacielskich ³odzi podwodnych (27 – 28 listopada). Wraz z koñcem grudnia nadesz³y ¶wiêta Bo¿ego Narodzenia, które polscy marynarze spêdzili na pok³adach swoich jednostek, z daleka od rodzin i kraju. ¦wiêta by³y bardzo tradycyjne – dzielono siê op³atkiem, ¶piewano kolêdy i odprawiono mszê. Wrêczono nawet oryginalne prezenty (oprócz oficjalnych paczek) w postaci krzy¿y zas³ug zrobionych z sera czy medali z pensa. Jak siê mia³o niebawem okazaæ by³y to ostatnie ¶wiêta na pok³adzie„Groma”, a w wypadku czê¶ci za³ogi w ogóle ostatnie ¶wiêta. Rozpoczyna³ siê bowiem ostatni rozdzia³ historii niszczyciela – jego udzia³ w zbli¿aj±cej siê kampanii norweskiej.

Uwertura do kampanii norweskiej

Przez kolejny miesi±c swojej s³u¿by u boku Royal Navy, „Grom” bra³ udzia³ w rozlicznych zadaniach. Kres jego dotychczasowej s³u¿bie po³o¿y³a awaria kot³a w czasie rejsu wzd³u¿ brzegów holenderskich pod Helgoland (odbywa³ go wraz z piêcioma innymi jednostkami). Za jej przyczyn± skierowany zosta³ 9 stycznia do doków w Chatam. Oprócz naprawy kot³a, usuniêcia drobnych usterek i prac konserwacyjnych zamontowano na „Gromie” istotne ulepszenia. Zainstalowano na rufie rêczne wyrzutnie z torów szynowych, nowy system wystrzeliwania torped i najwa¿niejsze – urz±dzenie demagnetyzacyjne do niszczenia min niemieckich. Remont okrêtu trwa³ do 22 marca a ju¿ 29 marca „Grom” wyp³yn±³ na pierwszy po przeróbkach patrol. Niebawem polskie okrêty otrzyma³y rozkaz przenosz±cy je z powrotem do Rosyth. Zanim wyp³ynê³y w drogê do Narwiku zd±¿y³y jeszcze odbyæ kilka akcji eskortowych z tej bazy (przeprowadza³y uszkodzony ciê¿ki kr±¿ownik „Suffolk” i ochrania³y konwój 31 statków p³yn±cych z Bergen do Rosyth a wioz±cych ewakuowane rezerwy z³ota banku norweskiego). 19 kwietnia nadszed³ w koñcu rozkaz udania siê do Norwegii. Trzy polskie niszczyciele – znowu razem – opu¶ci³y wiêc Scapa Flow i skierowa³y siê na norweskie fiordy. Moment ten opisa³ we wspomnieniach por. W. Kon (nale¿±cy do za³ogi „B³yskawicy”):
„Tym razem nasze okrêty prowadzi³ „Grom”, na którym by³ zaokrêtowany nasz w³asny „na u¿ytek wewnêtrzny” dowódca dywizjonu, kmdr por. Hryniewiecki. Lubi³ on ostr± jazdê, dlatego z miejsca ruszyli¶my prêdko¶ci± 20 wêz³ów(...) Przede mn± szed³ „Grom” i moj± g³ówn± trosk± by³o pilnowanie ciemniejszej plamy jego sylwetki to wznosz±cej siê na wierzcho³ki wodnych wa³ów, to prawie gin±cej z oczu w dolinach wodnych. Niskie chmury i z³a widoczno¶æ wyd³u¿y³y tê noc i pog³êbi³y jej ciemno¶ci.”
Sztorm, który towarzyszy³ tej nocy polskiemu dywizjonowi, da³ siê we znaki wszystkim trzem okrêtom a w szczególno¶ci najs³abszej "Burzy” – nie nad±¿a³a za id±cymi pe³n± par± „bli¼niakami”. Dozna³a te¿ kilku drobnych uszkodzeñ i kmdr Hryniewiecki odes³a³ j± z powrotem do bazy. Krótki postój w Vestfiordzie celem uzupe³nienia paliwa i dnia 22 kwietna 1940r dywizjon w³±cza siê do rozpoczêtej nieca³e dwa tygodnie wcze¶niej kampanii.

„Der grosse polnishe Zerstorer”

„Wielki polski niszczyciel” to najdelikatniejsze okre¶lenie „Groma” jakie mo¿na znale¼æ we wspomnieniach niemieckich ¿o³nierzy maj±cych w±tpliw±, (z ich strony), przyjemno¶æ mieæ z nim bli¿ej do czynienia. „Przeklêty Polak”, „³owca ludzi” czy „polski diabe³” s± w tych relacjach znacznie liczniejsze i, z ich punktu widzenia, zapewne bardziej adekwatne. „Grom” rzetelnie zapracowa³ sobie na tak± opiniê niezmordowanie tropi±c i ostrzeliwuj±c nieprzyjaciela w czasie patroli w pobli¿u Rombakken. Po³udniowym brzegiem tego fiordu przebiega³a wa¿na zaopatrzeniowa linia kolejowa – jej odciêcie stanowi³o istotny element walk. Ju¿ po kilku dniach dzia³añ „Groma” hitlerowcy darzyli go najszczersz± nienawi¶ci±, ¶wiadcz± o tym relacje ¶wiadków przywo³ywane w propagandowej ksi±¿ce niemieckiego autora K. Marka „Wir hielten Narvik” (1941):
„To znowu ten przeklêty Polak! Od strony Rombakken pojawia siê gro¼na, szara sylwetka okrêtu wojennego. Wyp³yn±³ on nagle jak widmo, bez najl¿ejszego szmeru, jak gdyby kto¶ holowa³ go na linie. Przylgnêli¶my wszyscy odruchowo do ska³y. Niszczyciel sta³ przez chwilê nieruchomo. Wydawa³o siê, ¿e to on nas obserwuje, a nie ci ludzie stoj±cy na jego pok³adzie...”
Natomiast H. Laugas – niemiecki oficer walcz±cy pod Narwikiem – pisze o akcjach „Groma”:
„Jest jeden, który siê specjalnie wyró¿nia: Polak. Nasza zawziêto¶æ i nienawi¶æ do niego ro¶nie z godziny na godzinê. Nie zapomnimy towarzyszy z 23-ego (¶miertelne ¿niwo zebra³a wtedy w¶ród Niemców „B³yskawica” – przyp. aut.) Za wiele cierpienia widzieli¶my, aby¶my mogli go teraz tylko z ciekawo¶ci± podziwiaæ”.
„Grom” uwija³ siê jak w ukropie strzelaj±c na ka¿dy, najmniejszy nawet ruch ze strony nieprzyjacielskiej i nigdy nie mia³ do¶æ niemieckiej krwi. By³y jednak oprócz bezlitosnej walki i chwile przyjemne, kiedy to polskim marynarzom udawa³o siê, w czasie przestojów w porcie, zej¶æ na l±d (wbrew przepisom) i kupiæ kilka suszonych sztokfiszy czy odbyæ spacer do zasypanej ¶niegiem wioski. By³y to jednak chwile krótkie i szybko powracano do wojennego rzemios³a.
O tym, ¿e „B³yskawica” zosta³a celnie trafiona czterema pociskami z dzia³a niemieckiego „gromowcy” dowiedzieli siê o godz. 21.15 w dniu 2 maja 1940r. W trzy godziny pó¼niej kmdr Hryniewiecki przyjmowa³ na jej pok³adzie meldunek o uszkodzeniach i stratach. Ciê¿ko „ranna” „B³yskawica” zmuszona by³a odej¶æ do pobliskiego fiordu Skjel by naprawiæ uszkodzenia; jej miejsce w fiordzie Rombakken zaj±³ natychmiast „Grom” i rankiem dnia nastêpnego, po kilku godzinnej nocnej obserwacji, zniszczy³ w odwecie trzy niemieckie dzia³a. Sam równie¿ uleg³ w tych starciach uszkodzeniu - oko³o godz. 4.00 3 maja pocisk 75mm przebi³ praw± burtê i uszkodzi³ kocio³ numer 3. Na szczê¶cie pocisk nie wybuch³ a przebita burta zosta³a tymczasowo za³atana. Po ca³odziennym patrolu „Grom”, tak jak poprzedniej nocy, wycofa³ siê do wej¶cia do fiordu by niespokojnie (spokój zak³óca³y warkoty silników nieprzyjacielskich samolotów kr±¿±cych nad fiordem) wyczekiwaæ ranka...Ostatniego.

Grom z jasnego nieba

Atak nast±pi³ tu¿ po godzinie 8.00 w dniu 4 maja 1940r. Okrêt sta³ w bezruchu przygotowuj±c siê do opuszczenia miejsca w którym spêdzi³ noc a nowa wachta w³a¶nie przed chwil± objê³a s³u¿bê. W kilka minut pó¼niej kmdr por. Hulewicz otrzyma³ meldunek dalmierzysty: „Samolot nad nami – wysoko¶æ 5400m” a zaraz po nim „Rzuci³ bomby”. Nikt wtedy nie podejrzewa³ nawet, ¿e która¶ z nich mo¿e trafiæ!
Niemiecki porucznik Gerd Korthals (pilot wymienionego w meldunku samolotu), który zdecydowa³ siê spu¶ciæ owe bomby z tak niedogodnej wysoko¶ci musia³ byæ równie zaskoczony efektami jakie da³a jego akcja. Samolot typu Heinkel 111, który zbombardowa³ polski niszczyciel nale¿a³ do drugiego oddzia³u grupy bojowej 100 stacjonuj±cej w bazie Vaernes ko³o Trondheimu. Tego dnia wraz z dwoma bombowcami tego samego typu, lec±cymi na wysoko¶ci 2700m, kierowa³ siê raczej w stronê brytyjskich kr±¿owników ni¿ polskiego niszczyciela, jednak¿e to na niego spad³a wi±zka sze¶ciu bomb. Dwie z nich, mimo szybkiego zwrotu jednostki, trafi³y w cel i sta³y siê przyczyn± tragedii za któr± za³oga niemieckiego samolotu odznaczona zosta³a Krzy¿em ¯elaznym I klasy.
Pierwsza z bomb wybuch³a w rejonie maszynowni uszkadzaj±c poszycie prawej burty na odcinku 20 metrów. Jednak¿e to „rana” zadana przez drug± z nich okaza³a siê dla okrêtu ¶miertelna. Bomba trafi³a w ¶ródokrêcie – niedaleko od miejsca wybuch znalaz³ siê Karol Wizner, który wspomina to zdarzenie w nastêpuj±cy sposób:
„Nagle wybuch, bomba trafi³a w s±siednie pomieszczenie. Poczu³em straszliwe uderzenie pêdu powietrza, który rzuci³ mnie o burtê. Nie straci³em przytomno¶ci, s³ysza³em jêk rannych, czu³em dym. Chcia³em siê podnie¶æ i nie mog³em wykonaæ ruchu. Z drugiego pomieszczenia wype³z³ bosman Józef Dr±g. Mia³ obciêt± stopê. Krzykn±³em o pomoc. Czu³em, ¿e okrêt pogr±¿a siê w wodzie, woda ju¿ wlewa³a siê do pomieszczenia. Rufa przechyla³a siê na bok. To nam bardzo u³atwi³o wydostanie siê z taj pu³apki, poniewa¿ okrêt wyrzuca³ nas ze swojego wnêtrza. Józef Dr±g, mimo ¿e sam ciê¿ko ranny, ci±gn±³ mnie do krawêdzi burty. Znale¼li¶my siê w wodzie, tam straci³em przytomno¶æ(...)”
Na pok³adzie okrêtu widok przedstawia³ siê równie dramatycznie (relacja W. Szustera):
„Okrêt lekko pochylony na praw± burtê, lecz stoi spokojnie. Marynarze czekaj± rozkazów. Patrzê na praw± burtê i oczom nie wierzê – pas blachy, oko³o 20 m, wydarty z burty sterczy nad wod± na wysoko¶ci maszynowni (...) Na tle p³omieni i dymu mechanik dywizjonu w pid¿amie – pamiêtam doskonale, niebieska w bia³e pasy: >¯adna gród¼ wodoszczelna nie wytrzyma takiego ci¶nienia wody. Trzeba rozdaæ pasy<(...)Równocze¶nie s³yszê dono¶ny, lecz bardzo spokojny g³os dowódcy z pomostu bojowego: >Okrêt tonie! Skakaæ do wody!< (...)”
Ca³a akcja opuszczenia okrêtu przebieg³a przy nies³ychanym opanowaniu marynarzy o czym pisze w swoim raporcie dowódca okrêtu kmdr por. Hulewicz:
„Samo zatoniêcie okrêtu, przypuszczam, nie trwa³o d³u¿ej jak trzy minuty, tak, ¿e nie zdo³ano spu¶ci¶ ³odzi i wyrzuciæ tratew ratunkowych z wyj±tkiem dwóch ma³ych na rufie i jednej na dziobie. Jak stwierdzono, w pomieszczeniu bosmanów luk wej¶ciowy zosta³ zablokowany i wszyscy ci, którzy byli w tym pomieszczeniu, o ile nie zostali zabici – musieli potem uton±æ.
Za³oga zachowywa³a siê przez ca³y czas spokojnie. Najmniejszej paniki nie by³o. Gdy mówiono do marynarzy, by skakali do wody, pytali siê, czy by³ rozkaz dowódcy do opuszczenia okrêtu. Trudno te¿ sobie wyobraziæ wiêksze kole¿eñstwo jak to, które panowa³o ju¿ w wodzie. Ch³opcy pomagali sobie wszystkimi sposobami. Rannych co do jednego ulokowano na tratwy(...)”
Jak widaæ z powy¿szego zapisu nie wszystkim uda³o siê opu¶ciæ pok³ad ton±cego okrêtu. W ostatnich chwilach swojego ¿ycia my¶leli oni nie o sobie ale o ratuj±cych siê kolegach. Nie mog±c uratowaæ siê sami, wyrzucali, tak jak mar. Zbigniew G±siorowski, pasy ratunkowe dla p³ywaj±cych w wodzie. Olbrzymim bohaterstwem wykaza³ siê pierwszy oficer mechanik – por. Aleksy Leszek Kr±kowski – który wróci³ do maszynowni by odstawiæ kot³y, które mog³yby wybuchn±æ i zabiæ kolejnych ludzi. Decyzjê swoj± argumentowa³: „Ja muszê, tam jest przecie¿ moje stanowisko...” – przyp³aci³ j± ¿yciem. ¦mieræ na stanowisku poniós³ nieznany z nazwiska torpedysta, który do ostatniej chwili zabezpiecza³ hydrostatyczne bomby g³êbinowe, ratuj±c tym samym ¿ycie p³ywaj±cych w wodzie kolegów. Jak groteskowa w zestawieniu z bohaterstwem polskich marynarzy wydaje siê postawa niemieckich ¿o³nierzy, którzy otworzyli ogieñ do p³yn±cych w stronê l±du Polaków. Na ratunek rozbitkom ruszy³y kr±¿owniki „Aurora” i „Enterprise” oraz niszczyciele „Bedouin” i „Faulknor”. Pierwszy z nich celn± salw± skutecznie uciszy³ strzelaj±cych hitlerowców, pozosta³e wesz³y miêdzy l±d a p³ywaj±cych w wodzie os³aniaj±c ich tym samym przed niemieckim ostrza³em. Akcjê ratunkow± prowadzono przez 40 minut i dziêki niej uratowano 130 oficerów i podoficerów – niestety 59 cz³onków za³ogi poch³onê³o morze. Wyratowani rozbitkowie przejêci zostali przez brytyjskiego pancernika „Resolution” a nastêpnie przez „Burzê”, która przewioz³a rannych na okrêt szpitalny „Atlantis” (który by³, notabene, bombardowany w ci±gu nastêpnych 48 godzin a¿ dziesiêæ razy) a zdrowych na pok³ad „Monarch of Bermuda”. Statki przewioz³y Polaków do Wielkiej Brytanii. „Gromowcy” zaokrêtowani zostali tymczasowo na polski okrêt-bazê PMW „Gdynia” gdzie odwiedzi³ ich g³ównodowodz±cy obszaru zachodniego – adm. Dunbar-Nasmitha. Po wypoczynku w bazie i u rodzin angielskich wrócili do czynnej s³u¿by na przejêtym od francuskiej marynarki niszczycielu „Ouragan”. Czê¶æ przesz³a na „Kujawiaka” i „Krakowiaka” a tak¿e na przekazanego PMW (5 listopada) niszczyciela „Piorun” gdzie kultywowali bohaterskiej tradycji „Groma” uczestnicz±c w wielu akcjach przeciwko nieprzyjacielskim si³om.

Epilog

Dnia 6 pa¼dziernika 1986r po raz pierwszy przebadano wrak ORP „Grom” spoczywaj±cy na g³êboko¶ci 105m we fiordzie Rombakken i wydobyto z niego kolumnê z kompasem, któr± umieszczono w Muzeum Wojennym w Narwiku. W tym samym muzeum, w roku 1990 ods³oniêto p³ytê pami±tkow± ufundowan± przez radiooficera „Groma” Tadeusza G³owackiego (znajduj± siê na niej nazwiska wszystkich, którzy stracili ¿ycie w czasie zatoniêcia okrêtu). Do tej pory, na miejsce spoczynku polskiego niszczyciela przybywaj± licznie okrêty pragn±ce oddaæ ho³d jego bohaterskiej za³odze. Cze¶æ ich pamiêci.

Bibliografia:
Niszczyciele „Grom” i „B³yskawica - J. Petrek
ORP „Grom” – R. Mielczarek
Flota Bia³ego Or³a – E. Kosiarz
Wielkie dni ma³ej floty – J. Petrek
Flota spod Bia³o-Czerwonej – J. Piwowoñski
Wrak niszczyciela ORP „Grom” – (artyku³) Bjorn Bratbak
oraz ¼ród³a dostêpne w internecie (w szczególno¶ci z czasopisma polskiego w Norwegii „Kronika”)

WKLEJONE Z NETU

[ Dodano: Czw 22 Gru, 2005 ]
Geneza powstania.

Po odzyskaniu przez Polskê w 1920 roku dostêpu do morza, sta³o siê jasne, ¿e powstaj±ca od zera Polska Marynarka Wojenna nie bêdzie w stanie szybko dogniæ silniejszych flot s±siadów.

Zapewnienie minimalnej ochrony wybrze¿a upatrywano wiêc miêdzy innymi w rozwoju broni defensywnych takich jak artyleria nadbrze¿na, czy zagrody minowe, o wiele tañszych ni¿ budowa okrêtów.

Pierwszymi polskimi okrêtami minowymi by³ cztery poniemieckie tra³owce typu FM, zakupione w Danii w 1921 roku. Po d³ugim okresie ich u¿ytkowania, wyeksploatowane okrêty wycofano ze s³u¿by w 1931 roku, a rok pó¼niej podjêto decyzjê o budowie nowych tra³owców.

Sze¶æ nowych jednostek zaprojektowanych przez Biuro Projektów Kierownictwa Marynarki Wojennej, zosta³o wybudowanych w kraju. Okrêty te, zwane minowcami, mimo ¿e by³y udane, to nie mog³y jednak postawiæ du¿ej zagrody minowej (ka¿dy z okrêtów móg³ zabraæ na pok³ad 20 min). Dlatego te¿ w mniej wiêcej tym samym czasie postanowiono o budowie du¿ego i nowoczesnego stawiacza min, który wspó³pracuj±c z dywizjonem minowców móg³by szybko i sprawnie przeprowadziæ akcjê blokady polskiego wybrze¿a.

Nowy okrêt, podobnie jak tra³owce, zosta³ wstêpnie zaprojektowany przez Biuro Projektów KMW. Podstawowym celem konstruktorów (w tym m.in. kmdr por. Karola Korytowskiego szefa sztabu KMW) by³o uzyskanie jednostki, która by³aby zdolna postawiæ zaporê minow± z oko³o 300 min. Drugim zadaniem okrêtu by³a mo¿liwo¶æ pe³nienia funkcji szkolnych. Taka specyfikacja wymaga³y wybudowania du¿ej jednostki o wyporno¶æ wiêkszej od wyporno¶ci nowo budowanych niszczycieli klasy "Grom". Stawiacz min by³by najwiêkszym okrêtem bojowym w PMW, co dowództwo marynarki postanowi³o wykorzystaæ stawiaj±c jeszcze jedno zadanie - okrêt reprezentacyjny. Zaowocowa³o to silnym uzbrojeniem artyleryjskim (w planach by³o jeszcze zainstalowanie wodnosamolotu Nikol A-6 z katapult±, ale ze wzglêdy na przeci±¿enie okrêtu zrezygnowano z tego pomys³u).

Moment wodowania ORP Gryf.
Gotowy projekt musia³ zostaæ zrealizowany w stoczni zagranicznej ze wzglêdu na to, ¿e w polski przemys³ stoczniowy nie by³ jeszcze przygotowany na budowê tak du¿ego okrêtu. Budowê powierzono francuskiej stoczni Augustin Normand w Le Havre. Mimo z³ych do¶wiadczeñ przy budowie poprzednich okrêtów budowanych we Francji (w stoczni w Le Havre budowany by³ ORP "Wilk", na którym w trakcie budowy wykryto szereg wad i usterek) to na tak± decyzjê prawdopodobnie wp³ynê³y czynniki polityczne. Budowa stawiacza min rozpoczê³a siê 14 listopada 1934 roku, wodowanie okrêtu odby³o siê 29 listopada 1936 roku. Matk± chrzestn± okrêtu, któremu nadano nazwê ORP "Gryf", zosta³a pani Jadwiga Frankowska, ¿ona radcy ambasady polskiej w Pary¿u. Wyposa¿anie natomiast trwa³o, a¿ do pocz±tków 1938 roku. Ostatecznie banderê podniesiono 27.02.1938 roku. Po raz kolejny stocznia francuska da³a przyk³ad swojej niefachowo¶ci (tu¿ po po³o¿eniu stêpki okaza³o siê, ¿e okrêt nie zmie¶ci siê na pochylni i aby zrobiæ miejsce na dziobnice musiano wyburzyæ trzypiêtrow± kamienice). Nie zosta³ co prawda pobity niechlubny rekord stoczni Chantier Naval Francais w Blainville, która budowa³ niszczyciel ORP "Burza" przez blisko 5 lat, ale polska komisja nadzoruj±ca budowê Gryfa (pod kierunkiem kmdr ppor. in¿. Romana Somnickiego) musia³a nieustannie zmagaæ siê z francuskimi stoczniowcami. Z wa¿niejszych usterek nale¿y wymieniæ wadliwie wykonane partie kad³uba, które zosta³y przez stocznie wymienione. Ca³kowity koszt poniesiony przez KMW (wraz z dostawami w³asnymi) przy budowie stawiacza min wyniós³ 13313675 z³. Od samego pocz±tku okrêt wzbudza³ kontrowersje. Ju¿ jego nietypowy wygl±d - wysoka wolna burta, du¿y trójno¿ny maszt oraz ma³y komin odsuniêty daleko w stronê rufy sprawi³, ¿e "Gryf" szybko zosta³ okrzykniêty "przero¶niêt± bark± rzeczna". W czasie odwiedzin i wizyt na okrêcie, za³oga wyra¿a³a siê o nim "nasz kr±¿ownik", na co dzieñ za¶ - "nasza tratwa".

Jako okrêt szkolny ORP Gryf by³ jednak jednostk± ze wszechmiar udan±. Jak pisa³ komandor Stanis³aw Mieszkowski:

"Gryf" mia³ co roku p³yn±æ na dalekie, wielomiesiêczne podró¿e oceaniczne z drugim rocznikiem Szko³y Podchor±¿ych Marynarki Wojennej. Uczniowie posiadali na okrêcie w³asny obszerny, drugi pomost nawigacyjny z kompletnym, najnowszym i ca³kowicie zelektryfikowanym wyposa¿eniem nawigacyjnym, z logami, sondami, wykre¶laczem kursu i repetytorami; na pomo¶cie tym podchor±¿owie prowadzili ca³kowicie samodzieln± i niezale¿n± od w³a¶ciwego prowadzenia okrêtu nawigacjê szkoln±. Z obszernych dwu miêdzypok³adów mo¿na by³o na czas podró¿y zdejmowaæ z ³atwo¶ci± poczwórne tory minowe i w ten sposób uzyskiwa³o siê dwa przestronne i luksusowe pomieszczenia dla przesz³o 100 osób.

Dodatkow± zalet± podnosz±c± walory szkolne okrêtu by³ ogromny zasiêg - przy prêdko¶ci 10 wêz³ów wynosi³ on 9500 mil morskich. Umo¿liwia³o to odbywanie d³ugich oceanicznych podró¿y.

Reasumuj±c mo¿na powiedzieæ, ¿e "Gryf" z powodzeniem pe³ni³by rolê okrêtu szkolnego, niestety do rozpoczêcia wojny ani jeden rocznik Szko³y Podchor±¿ych nie zdo³a³ odbyæ choæby jednej zamorskiej podró¿y na pok³adzie okrêtu.

ORP "Gryf" w gali banderowej.
Do pe³nienia funkcji bojowych, a wiêc pierwszoplanowych, "Gryf" ju¿ nie by³ tak dobrze przystosowany. Wydaje siê, ¿e jak na okrêt minowy posiada³ zbyt du¿e uzbrojenie artyleryjskie (6x120mm). Obronê przeciwlotnicz± stanowi³o 4 dzia³a kalibru 40mm i 4 n.k.m-y 13,2mm. Okrêt charakteryzowa³ siê fatalnymi w³asno¶ciami sterowymi. Wysoka wolna burta by³a podatna na podmuchy wiatru, kad³ub (w porównaniu z niszczycielami) by³ ma³o smuk³y, co przy wyporno¶ci 2250 ton, zaowocowa³o du¿a cyrkulacj± skrêtu. Jednak najwiêksza wad± "Gryfa" by³a jego prêdko¶æ wynosz±ca zaledwie 20 wêz³ów. Ze wzglêdu na obszerne pomieszczenia nawigacyjne i za³ogowe oraz ciê¿k± artylerie, nie starczy³o ju¿ miejsca na rozbudowane urz±dzenia napêdowe. Aby zaoszczêdziæ na miejscu i ciê¿arze postanowiono wyposa¿yæ okrêt w dwa spalinowe wysokoprê¿ne silniki szwajcarskiej firmy Sulzer o ³±cznej mocy 6000KM (dla porównania mo¿na dodaæ, ¿e niszczyciele klasy "Grom" posiada³y maszyny o mocy 54000KM). Niew±tpliwie takie silniki zajmowa³y mniej miejsca od napêdu turbinowego, a i pozwoli³y na uzyskanie imponuj±cego zasiêgu, ale pod koniec lat 30-tych maksymalna prêdko¶æ okrêtu wojennego wynosz±ca 21 wêz³ów, by³a niedorzeczno¶ci±.
Budowane w mniej wiêcej tym samym czasie angielskie i francuskie stawiacze min osi±ga³y prêdko¶ci prawie dwukrotnie wiêksze od "Gryfa".
Du¿o k³opotów sprawia³a równie¿ instalacja elektryczna. Francuzi zamontowali szereg nowych skomplikowanych urz±dzeni, które nigdy nie zosta³y nale¿ycie przetestowane i sprawdzone. Najlepszym tego przyk³adu by³a elektryczna maszynka sterowa, która z czasem przysporzy³a za³odze wielu k³opotów.

S³u¿ba w okresie przed wojennym.

ORP "Gryf" wyp³yn±³ w swój pierwszy rejs - do kraju - pod dowództwem kmdr ppor. Stanis³awa Dzienisiewicza. Podczas podró¿y okrêt trafi³ na silny sztorm na Morzu Pó³nocnym, podczas którego nieobci±¿ony okrêt dostawa³ mocnych przechy³ów. Po drodze pobrano równie¿ amunicjê do dzia³ w Goeteborgu. 6 marca 1938 roku oko³o godziny 8.30 okrêt pojawi³ siê na redzie portu w Gdyni.
Poniewa¿ na "Gryfie" prowadzone jeszcze by³y prace wykoñczeniowe i porz±dkowe, 1 maja przeniesiono go do I rezerwy.
Na pocz±tku czerwca stawiacz min odby³ rejs po Zatoce Fiñskiej, by 6 czerwca stan±æ na redzie portu w Tallinie. Podczas postoju odbyto kilka nieoficjalnych wizyt. Po powrocie do Gdyni na "Gryfa" zaokrêtowano grupê podchor±¿ych, z którymi czêsto wychodzono na krótkie æwiczebne rejsy po Ba³tyku.
W lipcu na okrêcie odby³ siê Wy¿szy Kurs Taktyczny, którego komendantem by³ kmdr dypl. Stefan Frankowski.
W sierpniu, po uszkodzeniu dziobu (który uderzy³ w nabrze¿e w wyniku awarii maszyn), "Gryf" po raz pierwszy stan±³ w doku. Dokonano niezbêdnych napraw, przegl±dów maszyn, oczyszczono równie¿ dno z wodorostów.
We wrze¶niu dowództwo stawiacza min obj±³ kmdr Roman Stankiewicz i pozosta³ na nim a¿ do kwietnia 1939 roku. W tym czasie okrêt odbywa³ rutynowe manewry, æwiczenia i szkolenia. Podczas tej s³u¿by za³oga zasta³a wyró¿niona za dobre wyniki artyleryjskie i sprawno¶æ podczas æwiczeñ alarmowych.
1 kwietnia 1939 roku nowym dowódc± zosta³ kmdr ppor. Stefan Kwiatkowski. Od tego czasu okrêt sporadycznie wychodzi³ na pe³ne morze (w obliczu zbli¿aj±cej siê wojny æwiczono zadania minowe i artyleryjskie). W maju "Gryf" po raz drugi zosta³ wydokowany. Tym razem w nowym doku p³ywaj±cym zbudowanym w Warsztatach Portowych Marynarki Wojennej. W ci±gu tygodnia przeprowadzono prace konserwacyjne podwodnej czê¶ci okrêtu. Na prze³omie lipca i sierpnia "Gryf" pop³yn±³ w swoj± ostatni± zagraniczn± podró¿ - na wody estoñskie.

Diza³alno¶æ bojowa podczas wojny polsko-miemieckiej na Ba³tyku.

Wybuch wojny zasta³ okrêt w porcie wojennym na Oksywiu w basenie nr.2. Dowódca przewiduj±c operacje minowe, postanowi³ uzupe³niæ ³adunek min. Godne uwagi, ¿e w celu oszczêdzeniu na czasie kmdr Kwiatkowski, wykorzystuj±c sprzyjaj±ce warunki (wiatr od strony l±du), wyszed³ z portu bez pomocy, normalnie u¿ywanych, holowników.
Po pobraniu ³adunku z kryp minowych zakotwiczonych w Jamie Ku¼nickiej o godzinie 14.00 "Gryf" wyp³ywa na wody zatoki Gdañskiej poczym udaje siê pobli¿e P³yty Oksywskiej, na której ulokowana by³a bateria przeciwlotnicza. Oko³o godziny 16.00 zosta³ odebrany rozkaz wykonania operacji "Rurka". Polega³ on na postawieniu du¿ej zagrody minowej w po³udniowej czê¶ci Zatoki Gdañskiej (12 mil od cyplu, w zasiêgu dzia³ baterii im. Laskowskiego). Dalek± os³onê zespo³u minowców mia³ stanowiæ niszczyciel ORP "Wicher". Operacja mia³a siê rozpocz±æ o godzinie 22.00, a za bazê wypadow± zosta³ przyjêty port na Helu.

O godzinie 17.30 polskie okrêty utworzy³y zespó³ i ruszy³ w kierunku pó³wyspu. Na czele szyku p³yn±³ niszczyciel "Wicher" dowodzony przez komandora Stefana de Waldena, z jego prawej burty zaj±³ miejsce tra³owiec Jaskó³ka. W ¶ladzie torowy Wichra p³yn±³ "Gryf" otoczony pozosta³ymi tra³owcami. Na koñcu zespo³u ulokowa³y siê kanonierki "Genera³ Haller" i "Komendant Pi³sudski". Ju¿ kwadrans pó¼niej niemiecki zwiad lotniczy odkry³ zgrupowanie polskich okrêtów, a nied³ugo potem, w odleg³o¶ci oko³o 3 mil morskich od Helu, zespó³ zosta³ zaatakowany przez formacjê oko³o 33 bombowców Ju-87B. Samoloty, w celu zwiêkszenia skuteczno¶ci atakowa³y z dwóch stron i za g³ówny cel obra³y sobie najwiêkszy okrêt w zespole - "Gryfa". Podczas tej pierwszej w historii II wojny ¶wiatowej bitwie powietrzno-morskiej (trwaj±cej kilkana¶cie minut) okaza³o siê, ¿e za³ogi polskich okrêtów s± dobrze wyszkolone i z powodzeniem mog± odpieraæ ataki silniejszego przeciwnika - niemieckie samoloty nie uzyska³y ¿adnego bezpo¶redniego trafienia. Niestety nie uda³o siê unikn±æ strat. Jedna z 500 kilogramowych bomb wybuch³a przy burcie tra³owca Mewa, okrêt zosta³ ciê¿ko uszkodzony, a za³oga ponios³a du¿e straty osobowe. Równie¿ "Gryf" nie wyszed³ ca³o z ataku. W pobli¿u upad³o oko³o 30 bomb, od³amki jednej ¶miertelnie rani³y dowódcê okrêtu kmd ppor. Stefana Kwiatkowskiego oraz kilku cz³onków za³ogi. Najgro¼niejsza detonacja pod ruf± okrêtu uszkodzi³a ster elektryczny, telegrafy maszynowe, podno¶niki minowe, ¿yrokompas, radiostacje. "Gryf" praktycznie zosta³ pozbawiony mo¿liwo¶ci sterowania (sterowano rêcznie). Na szczê¶cie dla okrêtu nalot wkrótce siê zakoñczy³. Dowództwo okrêtu przej±³ zastêpca kmdr Kwiatkowskiego kapitan Wiktor £omidze, który nakaza³ wyrzucenie wszystkich min, w stanie nieuzbrojonym, za burtê. Z perspektywy czasu mo¿na powiedzieæ, ¿e by³a to decyzja pochopna i niepotrzebna (niektórzy autorzy zarzucaj± nawet kpt. £omidze tchórzostwo), ale zastêpca kapitana nie móg³ wiedzieæ, ¿e kolejny nalot ju¿ nie nast±pi. Gdyby nast±pi³, niesterowny lub wydokowany "Gryf" stanowi³by dla pilotów niemieckich ³atwy cel. Poza tym nale¿y przypuszczaæ, ¿e od bliskich detonacji bomb, czu³e urz±dzenia nastawcze min i tak prawdopodobnie zasta³y rozregulowane.
Po wojnie, z polecenia admira³a Jerzego ¦wirskiego, zosta³o przeprowadzone dochodzenie przeciwko kpt. £omidze, ale mia³o ona raczej na celu wyja¶niæ okoliczno¶ci wyrzucenia min, ni¿ os±dzenie samego czynu.

Stawiacz min ORP "Gryf"
Po zmroku "Gryf" zawin±³ do portu wojennego na Helu. W celu dokonania niezbêdnych napraw zasta³ wprowadzony do p³ywaj±cego doku. Operacja "Rurka" zosta³a odwo³ana (w ogólnym chaosie nie powiadomiono o tym "Wichra", który a¿ do pó³nocy os³ania³ zaplanowan± operacjê). W nocy na nowego dowódcê "Gryfa" wyznaczono kmdr por. Stanis³awa Hryniewieckiego. Nad ranem do portu zawin±³ "Wicher", który otrzyma³ rozkaz wygaszenia kot³ów i wyokrêtowania broni torpedowej i bomb g³êbinowych.Mimo, ¿e naprawa "Gryfa" dobieg³a koñca i jego spotka³ ten sam los, oba okrêty mia³ odt±d stanowiæ nieruchme baterie artyleryjskie (w celu lepszej ochrony stawiacz min zacumowa³ w pobli¿u zatopionego doku). Na tak± decyzjê dowództwa niew±tpliwie wp³yn±³ fakt absolutnego panowania wroga w powietrzu jak i brak zadañ dla du¿ych okrêtów nawodnych. S³abo uzbrojone w artyleriê przeciwlotnicz± okrêty nie mog³y skutecznie odpieraæ ataków niemieckich samolotów, a w helskim porcie dodatkow± os³onê stanowi³y zainstalowane tam baterie pelot.

Przez ca³y dzieñ 2 wrze¶nia i noc z 2 na 3 artylerzy¶ci z "Gryfa" odpierali ataki niemieckiego lotnictwa.

Po intensywnych bombardowaniach Helu w dniach poprzednich, dowództwo niemieckie postanowi³o sprawdziæ ich skuteczno¶æ. G³ównie chodzi³o tu o zweryfikowanie informacji o uszkodzeniu lub zniszczeniu dzia³ artylerii nadbrze¿nej. Dowódca si³ morskich na Zatokê Gdañsk± kontradmira³ Günther Lütjens, postanowi³ osobi¶cie przeprowadziæ rozpoznanie. Nad ranem 3 wrze¶nia z Pi³awy wysz³y dwa niszczyciele: flagowy "Leberecht Maass" oraz "Wolfgang Zeneker" i obra³y kurs na Gdañsk wzd³u¿ Mierzei Wi¶lanej. O godzinie 6.50 niemieckie okrêty zosta³y dostrze¿one przez sygnalistów "Wichra" i "Gryfa". W chwilê pó¼niej niemiecki zespó³ wykona³ zwrot i obra³ kurs na Hel. Sta³o siê jasne, ¿e musi doj¶æ do walki. Si³y oby stron by³y mniej wiêcej wyrównane - Niemcy dysponowali ³±cznie 10 dzia³ami kalibru 127mm, a Polacy 6 dzia³ami 120mm z "Gryfa" oraz 4 dzia³ami 130mm z "Wichra". Dodatkowym atutem okrêtów niemieckich by³a mo¿liwo¶æ manewru. Gdy dystans zmniejszy³ siê do oko³o 17000 metrów nieprzyjacielskie niszczyciele otworzy³y ogieñ, na który odpowiedzia³y dzia³a "Gryfa". Dowódca "Wichra" kmdr ppor. Stefan de Walden czeka³ na podzia³ celów, który wynika³ ze starszeñstwa - dowódca "Gryfa" jako starszy stopniem wybiera³, do którego w szyku okrêtu bêdzie strzela³. Niestety w tym momencie na pok³adzie stawiacza min podobno nie by³o kmdr Hryniewieckiego - wraz z wiêkszo¶ci± oficerów spêdza³ noc na l±dzie w pobliskim lesie. Najstarszym oficerem na pok³adzie by³ kpt. mar. Adam Jagielski, za¶ artyleri± g³ówna dowodzi³ ppor. mar. Zbigniew Jagusiewicz (kmdr de Walden utrzymuje, ¿e po walce rozmawia³ z Hryniewieckim i ten powiedzia³ mu, ¿e by³ na okrêcie i wyda³ rozkaz podzia³u celów, ale nie wie dlaczego nie zosta³ on przekazany dalej).
Jako pierwsze spad³y pociski salwy niemieckiej i by³y o oko³o 3000 metrów za krótkie. Oba wrogie niszczyciele obra³y za cel stoj±cego w g³êbi portu "Gryfa". W chwilê potem upad³y pociski pierwszej salwy "Gryfa" - oko³o 800 metrów za pierwszym w szyku "Leberecht Maassem". Drug± salwê "Gryf" zdo³a³ oddaæ wcze¶niej ni¿ Niemcy. Upad³a ona w dobrej odleg³o¶ci, ale nieco za ruf± niszczyciela. Natomiast druga salwa niemiecka wybuch³± na terenie portu, a jeden z pocisków trafi³ w "Gryfa". Trzecia salwa ze stawiacza min nakry³a "Leberecht Maassa". Prawdopodobnie wtedy jeden z pocisków trafi³ w maskê przedniego dzia³a, zabijaj±c 4 osoby i rani±c kilkunastu. Okrêty niemieckie zrewan¿owa³y siê kolejnym trafieniami z trzeciej salwy, które niegro¼nie uszkodzi³o okrêt. Dzia³a stawiacza min przesz³y na ogieñ ci±g³y tzn. strzela³y z maksymaln± szybkostrzelno¶ci±. W tym czasie "Wicher" otworzy³ ogieñ do drugiego w szyku niszczyciela. Ju¿ w pierwszej salwie uzyska³ nakrycie, nie na darmo okrêt zbiera³ wszystkie nagrody we flocie podczas æwiczeñ artyleryjskich.
Wkrótce do walki w³±czy³a siê bateria artylerii nadbrze¿nej im. H. Laskowskiego dysponuj±ca czteroma dzia³ami kalibru 152,4mm. Kontradmira³ Lütjens rozkaza³ natychmiastowe postawienie zas³ony dymnej. Jego okrêty znajdowa³y siê pod ci±g³ym ogniem polskich okrêtów, okrêt flagowy by³ uszkodzony, a i ju¿ wiedzia³, ¿e bateria nadbrze¿na jest nadal nienaruszona, nie chc±c d³u¿ej nara¿aæ swoich jednostek nakaza³ odwrót.

Okrêty polskie odda³y jeszcze kilka salw na namiar wystaj±cych z zas³ony dymnej masztów, poczym przerwa³y ogieñ.

Wynik tej kilkunasto minutowej potyczki artyleryjskiej budzi³ i budzi do tej pory, wiele sprzeczno¶ci i kontrowersji. Trafienie w maskê dzia³a "Leberecht Maassa" zg³asza³ równie¿ dowódca baterii im. Laskowskiego kpt. Zbigniew Przybyszewski, a potwierdzi³ to kontradmira³ Lütjens. Z kolei komandor F. Ruge, który ogl±da³ 4 wrze¶nia szkody na niszczycielu twierdzi³, ¿e by³y wywo³ane pociskiem kalibru co najwy¿ej 120mm. Niektóre niemieckie ¼ród³a podaj±, ¿e "Leberecht Maass" zosta³ trafiony wielokrotnie i musia³ byæ odholowywany do Pi³awy. Nie ma te¿ zgodno¶ci co do czasu naprawy tego okrêtu w ¦winouj¶ciu - od tygodnia od ca³ego miesi±ca.
Dzi¶ trudno podaæ jednoznaczny rachunek strat, ale faktem jest, ¿e niemieckie okrêty zosta³y zmuszone do odwrotu i musia³y to robiæ szybko, gdy¿ znalaz³y siê w powa¿nych opa³ach.

Wrak "Gryfa" - stan z 1939 r.
Zapewne w wyniku porannego starcia, niemieckie dowództwo postanowi³o zintensyfikowaæ bombardowania pó³wyspu helskiego, a w szczególno¶ci polskich okrêtów wojennych. Ju¿ oko³o godziny 9.00 nast±pi³ pierwszy nalot, przeprowadzony przez 11 samolotów Ju 87B dowodzonych przez kpt. Blattnera. Samoloty te nale¿a³y do 186 Trägergruppe, która zosta³a sformowana w pa¼dzierniku 1938 roku, mia³a byæ zaokrêtowana na budowanym lotniskowcu "Graf Zeppelin". Niemieccy piloci skoncentrowali swoje ataki na "Gryfie". Mimo, ¿e nalot zosta³ przeprowadzony z du¿ej wysoko¶ci, to jedna z maszyn dowodzona przez oberleutnanta Karla H. Liona, zdo³a³a trafiæ w rufê "Gryfa" jedn± bomb±. Kolejne trzy bomby, wybuchaj±c na nadbrze¿u, podziurawi³y od³amkami burtê okrêtu, a podmuch eksplozji zerwa³
cumy i nieznacznie odepchn±³ kad³ub od mola. (jeszcze z niezdemontwanymi dzia³ami).
W celu ugaszenia po¿arów dowódca okrêtu nakaza³ zatopienie rufowych komór amunicyjnych. Podczas ataku równie¿ Niemcy ponie¶li straty - jedna maszyna nie powróci³a do bazy.

Drugi nalot nast±pi³ oko³o godziny 15.00, przeprowadzi³a go równie¿ formacja kapitana Blattnera. Tym razem dysponowa³ on 12 bombowcami (wykorzystano dwie maszyny rezerwowe). Niemieccy piloci znaj±c rozmieszczenie polskich okrêtów, opracowali nastêpuj±cy plan: czê¶æ samolotów symulowa³a ataki z du¿ej wysoko¶ci, absorbuj±c uwag± artylerzystów, a inne nadlatuj±c lotem kosz±cym z nad pó³wyspu atakowa³y znienacka okrêty.

Ju¿ pierwsza eskadra dowodzona przez oberleutnata Liona uzyska³a jedno trafienie w dziób "Wichra". Druga bomba wybuchaj±c przy burcie okrêtu rozerwa³a jej poszycie. Trzecia bomba eksploduj±c na ¶ródokrêciu "Wichra" przypieczêtowa³a jego los- niszczyciel powoli k³ad±c siê na burtê zaton±³.

Wrak Gryfa w 1939 r. (ju¿ bez dzia³).
Podczas tego nalotu, równie¿ "Gryf" zosta³ trafiony jedn± bomb± w ¶ródokrêcie. Eksplozja wywo³a³a po¿ar amunicji przeciwlotniczej. Od bliskich wybuchów bomb uszkodzeniu uleg³y dzia³a przeciwlotnicze kalibru 40mm. Niemcy znowu stracili jeden samolot - z eskadry atakuj±cej "Wichra", maszyna oberleutnata Rummela, zosta³a zestrzelona przez artyleriê przeciwlotnicz± na Kêpie Oksywskiej. Podczas kolejnych dwóch nalotów o 16.00 i 17.25, przeprowadzonych przez wodnosamoloty lotnictwa przybrze¿nego, "Gryf" zosta³ trafiony kolejn±, bomb± która wywo³a³a po¿ar ropy wyciekaj±cej z podziurawionych od³amkami zbiorników. Jedna z bomb trafi³a w dok p³ywaj±cy stoj±cy obok stawiacza min. Odrywaj±ca siê ¶ciana boczna dodatkowo uszkodzi³a burtê "Gryfa". Wiêksz± czê¶æ okrêtu obj±³ po¿ar, którego nie uda³o siê opanowaæ.
Za³oga opu¶ci³a okrêt, który pali³ siê jeszcze dwa dni. "Gryf" ostatecznie osiad³ na równej stêpce na dnie basenu portowego, a jego górny pok³ad wystawa³ ponad powierzchniê wody.

Po zatopieniu okrêtu, por. mar. Edmund Pappelbaum, wyst±pi³ z inicjatyw± zdemontowania czê¶ci uzbrojenia w celu wzmocnienia obronno¶ci pó³wyspu Helskiego. Wstêpnie opracowany plan przewidywa³ demonta¿ nadaj±cych siê do u¿ytku dzia³ przeciwlotniczych oraz rufowych dzia³ artylerii g³ównej, które zosta³yby w³±czone w sk³ad Dywizjonu Artylerii Nadbrze¿nej (DAN). Po akceptacji dowódcy DAN-u kmdr por. S.Kukie³ki oraz zgodzie dowódcy rejony umocnionego, przyst±piono do dzia³ania.

Po wyga¶niêciu po¿arów, 5 wrze¶nia, zespó³ marynarzy i podoficerów, kierowanych przez porucznika Pappelbauma i chor±¿ego Franciszka Jendrasika przyst±pi³ do wymontowywania dzia³. O ile broñ przeciwlotnicza nie stwarza³a du¿ych problemów to zdjêcie z okrêtu dwóch ciê¿kich wie¿ artylerii g³ównej by³o du¿ym wyzwaniem. Port wojenny na Helu by³ bardzo s³abo wyposa¿ony w urz±dzenia pomocnicze, takie jak ¿urawie, windy, lewary, ³añcuchy, w zwi±zku z tym wiêkszo¶æ prac musia³a byæ wykonywana rêcznie. Z pocz±tku demonta¿ szed³ bardzo opieszale - ju¿ samo odkrêcenie zatopionych ¶rub fundamentowych przedstawia³o ogromn± trudno¶æ. Gdy dostarczono jeden skafander do nurkowania, prace nabra³y tempa.

Równolegle rozpoczêto przygotowanie stanowisk dla nowej baterii. Nadano jej numer 34, a na miejsce jej lokalizacji wybrano (zaproponowan± przez Pappellbauma) pó³nocn± czê¶æ pó³wyspu w po³owie drogi pomiêdzy Helem i Jastarni±. Pracami budowlanymi kierowa³ ppor. mar. rezerwy in¿. Henryk Wagner.

9 wrze¶nia zdemontowano pojedyncz± wie¿ê rufow± i przyst±piono do jej transportu w pobli¿e nowego stanowiska. W drugiej wie¿y, jak siê okaza³o, tkwi³ w jednej z luf niewystrzelony pocisk. Wszelkie próby roz³adowania nie przynios³y efektu ze wzglêdu na mocno zapiaszczony zamek. Dzia³o zosta³o zabezpieczone i przeniesione na molo, za pomoc± p³ywaj±cego d¼wig. Stamt±d na walcowatych klocach miano przetransportowaæ je do stacji kolejki. Kieruj±cy pracami chor±¿y Jendrasiak wstrzyma³ jednak prace, gdy¿ zosta³ wezwany przez dowódcê DAN-u kmdr Kukie³kê. Najstarszy stopniem w pozostawionej grupie, starszy marynarz Krawczyk, z w³asnej inicjatywy postanowi³ przy¶pieszyæ prace, przez ustawienie wie¿y na podk³adach. Skutki tego okaza³y siê tragiczne. ¬le zamocowane ³añcuchy d¼wigu podczas podnoszenia wie¿y ze¶lizgnê³y siê odbezpieczaj±c zamek. W tym czasie marynarz Krawczyk trzymaj±c za lufê chcia³ ustawiæ wie¿ê równolegle do mola. Niestety nie zd±¿y³ - nast±pi³ wystrza³. Niefortunny marynarz zgin±³ rozerwany na strzêpy. Wyrzucony z lufy pocisk wyora³ nieopodal portu g³êbok± bruzdê, nastêpnie odbi³ siê od ziemi i upad³ w g³êbi lasu, demoluj±c barak mieszkalny.

17 wrze¶nia po przetransportowaniu kolejk± drugiej wie¿y w pobli¿e stanowiska wybudowanego na szczycie piaszczystej wydmy, rozpoczê³o siê mozolne wci±ganie obu wie¿ za pomoc± specjalnie skonstruowanych sañ. By³a to niezmiernie trudna praca wykonywana w ca³o¶ci rêcznie i do tego tylko w nocy (ze wzglêdu na niebezpieczeñstwo przedwczesnego wykrycia przez samoloty wroga).

30 wrze¶nia 34 bateria mog³a ju¿ czynnie uczestniczyæ w obronie pó³wyspu. Wraz z bateriami 32 i 33 stanowiæ mia³a obronê przeciwdesantow± od strony otwartego morza (prawdopodobnie Niemcy planowali tak± operacje na pa¼dziernik). Niestety wszystkie te heroiczne wysi³ki posz³y jednak na marne, gdy¿ nazajutrz w obliczu beznadziejno¶æ sytuacji, dowództwo rejony umocnionego rozpoczê³o rozmowy kapitulacyjne. W nocy 1 pa¼dziernika za³ogi wszystkich polskich baterii, w tym baterii 34, zniszczy³y swoje dzia³a.

Losy powojenne.

Wrak "Gryfa" - stan z 1945r.
Po kapitulacji Helu, wrak "Gryfa" zosta³ podniesiony z dna przez Niemców, którzy wyholowali go w g³±b Zatoki Puckiej na mieliznê pomiêdzy Jastarni± i Rew± (na zachodzie pojawi³y siê plotki o planowanym wyremontowaniu okrêtu przez Niemców, ale nie znalaz³o to pó¼niej potwierdzenia). S³u¿y³ on tam jako cel dla æwiczebnych ataków lotniczych i strzelañ artyleryjskich. Po wojnie na wraku umieszczono ¶wiat³o nawigacyjne. W 1956 roku rufowa czê¶ci wraku zosta³a wydobyta i zaholowana do Gdyni, gdzie pociêto j± na z³om. Druga czê¶æ wraku zosta³a czê¶ciowo zez³omowana na miejscu, w latach pó¼niejszych. Obydwie dziobowe wie¿e artylerii g³ównej zosta³y zdjête z wraku i przekazane do muzeów. Obecnie pojedyncze dzia³o nr.1 mo¿na ogl±daæ w Warszawie w Muzeum Wojska Polskiego, a dzia³o podwójne nr.2 w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni na plenerowej ekspozycji broni i uzbrojenia morskiego przy Bulwarze Nadmorskim.

Dzia³o z warszawskiego muzeum. Dzia³o podwójne z gdyñskiego muzeum.

Pozosta³e szcz±tki stawiacza min le¿± do dzi¶ (istnieje mo¿liwo¶æ nurkowania za po¶rednictwem klubu p³etwonurków Explorer, ale na dnie le¿± ju¿ jedynie ma³e fragmenty nie maj±ce wiele wspólnego z pojêciem - wrak okrêtu).

Charakterystyka stawiacza min ORP "Gryf":

Budowa
Stocznia Augustin Normand w Le Havre
Po³o¿enie stêpki 14.11.1934
Wodowanie 29.11.1936
Wcielenie do s³u¿by 27.02.1938
Wymiary
D³ugo¶æ ca³kowita 103,2 metrów
Szeroko¶æ 13,1 metrów
¦rednie zanurzenie 3,6 metrów
Wyporno¶æ
Wyporno¶æ normalna 2227 ton
Napêd
Silniki dwa silniki wysokoprê¿ne Sulzera
¦ruby dwie sztuki
Moc 6000 KM
Prêdko¶æ maksymalna 20 wêz³ów
Zasiêg 9500 mil morskich przy 14 wêz³ach
Zapas paliwa 310 ton
Uzbrojenie
6 dzia³ 120mm Model Bofors wz. 34/36Kaliber 120 mm :

D³ugo¶æ dzia³a wraz z zamkiem 6390 mm
D³ugo¶æ lufy 6000 mm
D³ugo¶æ gwintowania 4940 mm
D³ugo¶æ komory ³adunkowej 1071
Liczba gwintów 36
Pochylenie gwintu 45/30 kal.
G³êboko¶æ bruzdy 1,5
Zamek klinowy poziomy
D³ugo¶æ odrzutu 600mm
£adowanie rêczne
K±t ostrza³u od -10° do +30°
Szybkostrzelno¶æ 9 strza³ów na minutê
Masa lufy dzia³a z zamkiem (poj.) 4115 kg
Masa podstawy dzia³a (poj.) 4635 kg
Masa os³ony przeciwod³amkowej grubo¶ci 7mm (poj.) - 1550 kg
D³ugo¶æ pocisku zespolonego 496 mm
Masa pocisku zapalaj±cego 17,2 kg
Masa pocisku burz±cego 22,7 kg
Masa pocisku przeciwpancernego 24 kg
Prêdko¶æ wylotowa 900 m/s
Zasiêg poziomy przy k±cie 30° 13900 m

4 dzia³a 40mm Model Bofors L-60 wz.36:

Kaliber 40 mm
D³ugo¶æ lufy gwintowanej 2400 mm
Pochylenie gwintu 45/30 kal.
Zamek klinowy poziomy
D³ugo¶æ odrzutu 200mm
Masa lufy dzia³a 220 kg
Masa ca³kowita dzia³a 3500 kg
K±t ostrza³u w poziomie 360°
K±t ostrza³u w pionie od -10° do +90°
Szybkostrzelno¶æ 120 strza³ów na minutê
Masa pocisku 0,955 kg
Prêdko¶æ wylotowa 900 m/s
Zasiêg poziomy 6790 m
Zasiêg pionowy 4300 m

4 n.k.m 13,2mm Model Hotchkiss wz.30:

Kaliber 13,2 mm
D³ugo¶æ ca³kowita 1990 mm
D³ugo¶æ lufy 1000 mm
Masa lufy 19,5 kg
Masa pojedynczego n.k.m-u 42,5 kg
Masa n.k.m wraz z podstaw± 350 kg
morsk± wz.R4SM
K±t ostrza³u w poziomie 360°
K±t ostrza³u w pionie od -5° do +85°
Szybkostrzelno¶æ 450 strza³ów na minutê
Masa pocisku 0,118 kg
Prêdko¶æ wylotowa 800 m/s
Zasiêg poziomy 6500 m
Zasiêg pionowy 3000 m

600 min morskich Model wz.08/39 mina kontaktowo-kotwicznych:

Masa ca³kowita 600 kg
Masa ³adunku wybuchowego 110 kg
Masa kad³uba miny 274 kg
Masa kotwicy z minlin± 110 metrów 318 kg
D³ugo¶æ 1290+30 mm
Wysoko¶æ 1040+20 mm
Szeroko¶æ 905+25 mm

Model wz. SM-5 mina kontaktowo-kotwiczna

Masa ca³kowita 1108 kg
Masa ³adunku wybuchowego 220 kg
Masa kad³uba miny 210 kg
Masa kotwicy z minlin± 200 metrów 660 kg
Wysoko¶æ wraz z kotwic± 1510 mm
¦rednica 1040 mm

--------------------------------------------------
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katkaras.opx.pl