ďťż

Mefisto...diabeł czy anioł?

Częściowo temat dotyczy hałdy w okolicach Skansenu, Kadeckiej i Siemianowickiej, ale ponieważ zahacza i o inne wątki, to daję jako osobny temat.



Chorzów to duże miasto, ponad stutysięczne. Mieszkańcy produkują śmieci, dlatego tak istotne było rozwiązanie problemów gospodarki odpadami. Ludzie muszą ogrzewać swoje domy. W wielu kamienicach są stare, zanieczyszczające powietrze piece. Na szczęście jest niewiele domów, z których trzeba zdjąć azbest.

Dzięki Wojewódzkiemu Parkowi Kultury i Wypoczynku, który sąsiaduje z centrum, Chorzów nie ma opinii miasta zniszczonego przez przemysł.

Ewa Lorenc, naczelnik wydziału środowiska naturalnego w chorzowskim magistracie, wymienia szereg działań podejmowanych przez miasto dla poprawy stanu środowiska. Władze miasta dopłacają do wymiany ogrzewania na nowoczesne, spółdzielnie mieszkaniowe i Zakład Komunalny PGM ocieplają bloki. Mimo to, co pewien czas robi się szum wokół problemu ochrony środowiska.

Systematycznie wraca temat uciążliwych zapachów dolatujących z oczyszczalni ścieków Klimzowiec.

- Ścieki na wylocie oczyszczalni nie spełniają norm - mówił na czerwcowym spotkaniu z radnymi Bartłomiej Jarocha, dyrektor inwestycyjny w Chorzowsko-Świętochłowickim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji, odpowiedzialnym za przykrycie Rawy i modernizację oczyszczalni. - Część instalacji jest już wyłączona albo ze względu na bhp, albo ze względu na nieprzydatność.

Modernizacja oczyszczalni może kosztować nawet powyżej 100 mln zł.

Drugim problemem stała się likwidacja pokopalnianej hałdy. Prace przy rozbiórce składowiska zaczęły się z początkiem roku, ale na wiosnę mieszkańcom sąsiadującej z hałdą ulicy Kadeckiej zaczął dokuczać smród przypominający palenie opon. Uskarżali się przede wszystkim na bóle głowy. Zaczęli dzwonić do urzędu i dziennikarzy. Po nagłośnieniu sprawy Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej prowadził tam przez 37 dni pomiary skażenia i na szczęście tylko w jednym dniu normy były przekroczone. Przez długi czas rozbiórce hałdy asystowali chorzowscy strażacy, którzy gasili wybuchające w dawnym zwałowisku pożary. To właśnie z nich uchodził przeszkadzający mieszkańcom smród.

- Według tego co udało mi się ustalić, firma zaprzestała eksploatacji hałdy w miejscu pożaru, który stanowił największe źródło emisji substancji szkodliwych i odoru. Na dziś nie ma już problemu smrodu, który dochodził nawet w okolice osiedla Tysiąclecia. Pewnie firma ma nadzieję, że w ciągu kilku miesięcy, gdy eksploatuje pozostałe części zwałowiska, pożar w rejonie przylegającym do skansenu ulegnie ugaszeniu tak, by na koniec można wrócić do eksploatacji hałdy w tym miejscu. Może się jednak okazać, że po wznowieniu eksploatacji kłopoty jednak powrócą - mówi Jacek Nowak, chorzowski radny.

Gdy mieszkańcy nagłośnili sprawę, Nowak dopatrzył się w prowadzonej rozbiórce wielu uchybień. - Nie wszystkie problemy związane z rozbiórką zwałowiska zostały już zażegnane. W centralnej części hałdy, do której zbliża się eksploatacja, pojawiają się nowe ogniska pożarowe. Choć nie są one jeszcze tak duże jak w pobliżu skansenu, mogą stać się nowymi źródłami szkodliwych gazów i odoru - dodaje radny.

Marek Kopel, prezydent Chorzowa na sesji Rady Miasta, wyjaśniał, że zlecona rozbiórka była dla miasta najlepszym sposobem na odzyskanie terenu. Gdy Chorzów starał się o udział w Euro 2012, na dawnej hałdzie miał powstać parking. Gdy straciliśmy szanse na udział w mistrzostwach Europy, Kopel zobaczył w nowych terenach świetną lokalizację osiedla mieszkaniowego. Ten pomysł budzi sporo wątpliwości radnego Nowaka.

- Problemem jest to, czym firma utwardza teren po zwałowisku. Projekt przygotowany przez firmę i zaakceptowany przez miasto zakłada, że w miejscu hałdy zdeponowane zostanie 700 tysięcy ton odpadów kopalnianych, 20 tysięcy ton rdzeni i form odlewniczych, 50 tysięcy ton popiołów elektrownianych, 40 tysięcy ton gruzu, 20 tysięcy ton żużli. Firma zrobiła bardzo dobry interes: zarabia na odzyskiwaniu węgla z rozbieranej hałdy, a także na lokowaniu tam odpadów elektrownianych, hutniczych i gruzu - kontynuuje radny. - Pan prezydent twierdzi, że miasto też robi świetny interes, bo powstanie atrakcyjny teren pod budownictwo mieszkaniowe. Niestety, obawiam się, że w tym miejscu nie powstanie żaden dom. W umowie zawartej z firmą mówi się, że teren ma zostać przygotowany pod budownictwo. Nie sprecyzowano jednak, czy będzie to budownictwo mieszkaniowe czy np. drogowe. Wymogi jakie należy spełnić w obu przypadkach są zdecydowanie różne.

Radny mówił o swoich wątpliwościach na sesji.

- Pytałem, jakie są zawartości substancji szkodliwych w odpadach deponowanych przez firmę i czy uzyskamy teren pod budowę parkingów czy domów. Do dziś nie dostałem odpowiedzi - mówi Nowak.

Po jednym ze spotkań z mieszkańcami Kadeckiej Gabriela Kardas, przekonywała, że miasto na rozbiórce hałdy zrobi świetny interes. To teren sąsiadujący z WPKiW. Działki budowlane, jakie tu mogą powstać, z pewnością cieszyłyby się wzięciem. Kardas podała, że miasto mogłoby na nich zarobić nawet 10 milionów złotych. - Firma robi dobry interes, zaś miasto, zamiast zrekultywowanej, zielonej hałdy otrzyma teren, na którym będą zdeponowane setki tysięcy ton odpadów i będzie można zrobić na nim jedynie ogromny parking - Nowak nie podziela entuzjazmu władz miasta.


Aż 20 procent likwidowanej hałdy przy Kadeckiej stanowi węgiel. To dlatego w kontakcie z powietrzem wybuchają tu pożary. Fot. Marzena Bugała


Ogródki działkowe cieszą się wielką popularnością. Niestety w ich otoczeniu nietrudno znaleźć śmieci. Fot. Marzena Bugała


Oczyszczalnia ścieków Klimzowiec wymaga modernizacji. Zajmuje się tym chorzowsko-świętochłowickie przedsiębiorstwo. Fot. Marzena Bugała


Staw w okolicy ulicy Gałeczki jest chętniej odwiedzany podczas spacerów. Nie zawsze jednak jest tu ślicznie. Fot. Marzena Bugała


Resztki starych materaców walają się po dawnym terenie kopalni. Otoczenie szybu ma być posprzątane, a on sam odnowiony. Fot. Marzena Bugała


Park Amelung jest jednym z najlepszych przykładów rekultywacji terenu nie tylko w Chorzowie, ale i w całym regionie. Fot. Marzena Bugała

Hałas w mieście

Rozmawiamy z Ewą Lorenc, naczelnikiem wydziału środowiska naturalnego

W mieście są tereny, na których jest chroniona przyroda. Jakie z tego płyną korzyści?

Korzyści materialnych nie ma żadnych. Mamy dwa chronione obszary. Żabie Doły na granicy z Bytomiem i bardzo piękne lasy bukowe na granicy z Katowicami, tak zwaną Buczynę. Korzyści z ochrony tych terenów ma przyroda i mieszkańcy to doceniają. Coraz częściej i chętniej odwiedzają te tereny.

Żabie Doły są przykładem samoistnej rekultywacji obszarów poprzemysłowych. Czy można liczyć, że tak samo zrekultywują się tereny poprzemysłowe w centrum miasta, na przykład w Batorym?

Żabie Doły istotnie są dowodem na to, że przyroda pozostawiona sama sobie, poradzi sobie. Jednak w centrum miasta sytuacja jest inna. Tereny w mieście są cenne, choćby przez bliskość autostrady i dobrą komunikację i dlatego po rozbiórce hałdy w Batorym, ten teren zajęła firma logistyczna. Trwa rozbiórka hałdy w pobliżu skansenu. W tej chwili problem składowisk pokopalnianych czy pohutniczych mamy już załatwiony. Na części odzyskanych terenów są osiedla, na przykład w Maciejkowicach, czy w miejscu pohutniczych składowisk dawnej Huty Kościuszko.

W takim razie Chorzów nie ma już problemów z ochroną środowiska?

Niestety, są same problemy. To duże miasto, ponad stutysięczne. Mieszkańcy produkują śmieci, muszą ogrzewać swoje domy. Dlatego tak istotne było rozwiązanie problemów gospodarki odpadami. Teraz zamiast składowiska odpadów, mamy sortownię, która pozwala na odzyskanie z odpadów energii. Od 1992 roku pomagamy wymieniać ogrzewanie na nowoczesne, maksymalna dotacja to 1500 zł, rocznie korzysta z tej formy pomocy około 200 osób. Również wiele osób dociepla budynki, to pozwala zaoszczędzić energię i pieniądze.

Problemem jest hałas drogowy. Nie jest możliwy do powstrzymania, ale możliwe jest jego ograniczenie. I tego wymagamy przy budowach czy przebudowach dróg.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katkaras.opx.pl